All language subtitles for Johnny Belinda (1948) Polish

Wyspa Cape Breton,
na p�nocno-wschodnim ko�cu Nowej Szkocji...

jest ma�ym kawa�kiem l�du
wystaj�cym z Atlantyku.

Drogi nie zosta�y jeszcze wsz�dzie zbudowane.
G��wnie trzeba przybywa� od morza.

Trzeba umie� nawigowa�
przez p�ycizny przy brzegu...

zw�aszcza podczas sztorm�w,
kt�re w lecie pojawiaj� si� nagle...

a ma�a latarnia morska
uratowa�a niejedno �ycie.

Wioska nie by�a niczym specjalnym.

By�a spokojnym miejscem,
gdzie ludzie s� dumni ze swojego ko�cio�a...

kt�ry zbudowali w�asnymi r�kami
i za ma�e pieni�dze, kt�re uciu�ali.

Ich farmy nie daj� du�o,
ale przez kilka miesi�cy ka�dego roku,

kiedy jest sezon na dorsze,
jest du�o podekscytowania.

Powinni�cie zobaczy� wtedy przysta� pe�n� �odzi.

Zostawiaj� kobiety, by zaj�y si� ziemniakami
i inwentarzem, i wyp�ywaj� w morze.

Niewielu z nich ma to szcz�cie,
by mie� w�asn� ��d�...

ale dostaj� swoj� dol�,
kiedy po��w si� op�aca dla fabryki konserw.

Spory po��w wiele znaczy.

Oznacza jedzenie na d�ug� zim�,
nowe ostrza na narz�dzia, pasz� dla byd�a.

Dlatego ogl�damy ka�dy wp�ywaj�cy statek,
by zobaczy�, jak g��boko zanurzony jest w wodzie.

Floyd, pom� nam z tymi rybami.

Fergus, przymocuj t� lin�.
Pom� to wy�adowa�.

We� sie�.

- Jak d�ugo ci�gn�li�cie?
- Dwie, trzy godziny.

Zabierz to.

Tutaj.

Nie odwi�zuj, daj to na pok�ad. Nie chc� wisie�
ca�y dzie� na tej �mierdz�cej przystani.

Uwa�aj!

Hak wbi� mu si� w rami�.

Dan!

- Wiesz gdzie jest lekarz?
- Pewnie, on nie �yje.

Nie, nowy lekarz. To samo miejsce.
Przyprowad� go szybko.

Pospieszcie si�,
zanim �adunek zasmrodzi to miejsce.

- Tak?
- Przyszed�em po lekarza. Tim jest ranny.

Co si� sta�o, Stello?

Jest tu ch�opiec, kt�ry m�wi,
�e m�czyzna zosta� ranny na przystani.

- Zaraz przyjd�.
- Przepisze mi pan lekarstwo?

Nie, pani Poggety, tylko diet�.
Powinna pani prze�wietli� sobie z�by.

- Ale doktor Peterson zawsze m�wi�...
- Nie jestem nim.

Co moje z�by maj� do b�lu plec�w?

Medycynie wiele lat zaj�o
okre�lenie tego zwi�zku...

ale niestety nie mam teraz czasu
pani tego wyja�nia�.

Stella zajmie si� pani rzeczami.

- Wr�ci pan na kolacj�?
- Nie wiem.

- Kiedy mog� wr�ci� do pracy?
- Bardzo szybko.

Najwa�niejsze, �e nie ma infekcji.

Prosz� za�o�y� mu kurtk�.

Zabior� go wozem.

- Cze��, kochanie.
- Cze��, Locky. Idziesz w sobot� na ta�ce?

- A co? Tw�j Gus wyp�ywa z flot�?
- B�d� dzi� na przystani.

Tylko si� nie przezi�b.

- Do zobaczenia, dziewczyny!
- Do widzenia, Locky.

Szuka�em ci�, McCormick.

Po�owa tego co przywioz�e� wczoraj
jest w rozmiarze ma�ej sardynki.

Za 14 cent�w za funt nie mam czasu ich sprawdza�.
Umar�bym z g�odu.

- Je�li kupiec je zobaczy, nie we�mie ich ode mnie.
- Zwi�ksz cen�, to wyrzuc� te ma�e.

- A gdy o tym rozmawiamy... ty stary sk�pcu...
- Co powiedzia�e�?

- Nie denerwuj si�, Mikmaku. Nie z tym, t�u�ciochu.
- Mikmaku?

Mikmaku. Nie wytrzyma�by� dw�ch rund.
Najwy�szy czas, �eby kto� ci� poni�y�.

Sprzedajesz nasz po��w za wymy�lne ceny,
a nam dajesz 12 cent�w za funt.

Nie podoba ci si� to, co?
Pos�uchaj, panie Locky McCormick...

Wisisz mi du�y rachunek w moim sklepie.
Wiesz o tym, co?

Zap�a�, bo zabior� ci
t� twoj� �mierdz�c� ��d�!

Ty t�usty, stary miesza�cu...

Je�li spr�bujesz mi zabra� ��d�,
wypatrosz� ci� jak dorsza!

Trzymaj r�ce przy sobie.

Zmieni�a� si�, odk�d pracujesz
dla Jego Lordowskiej Mo�ci.

Pilnuj swoich spraw.
Musz� zrobi� kolacj�.

Nie podoba mi si� to,
�e dla niego pracujesz.

Jest dobrym lekarzem.
Jest...

Kim� wa�nym.
Kim�, czego ty nawet nie umiesz wym�wi�.

Pewnie kim� o czym nie jestem sk�onny wspomnie�.
Po co si� zaharowujesz?

Na co ci martwy wuj,
je�li nie korzystasz z jego pieni�dzy?

Nie ma po�piechu.

Wiele mo�e si� zdarzy� mi�dzy teraz,
a por�, kiedy akt prawny zostanie podpisany.

B�dziesz pr�bowa�a sama j� prowadzi�?
Taka dobra farma potrzebuje m�czyzny.

- Mogliby�my du�o na niej zarobi�.
- My?

Pewnie. Przemy�la�em spraw�.
Ty i ja byliby�my zgran� par�.

Powinni�my si� pobra�.
Im szybciej tym lepiej.

Co za niespodzianka,
panie Locky McCormick.

Wydmuchaj nos,
nie wygl�daj tak g�upio.

Stello... w jak� sukienk� si� ubierzesz
na sobotnie ta�ce?

- W t�, kt�ra mi si� podoba?
- Mo�e.

- Zabierasz mnie?
- Oczywi�cie.

Fergus zaprosi� mnie pierwszy.

- �wiczyli�my kroki do konkursu d�iga.
- Ja ci� zabieram.

On i Floyd mog� rzuca� monet� o to,
kto z tob� zata�czy, ale ja ci� zabieram.

- Idzie lekarz. Lepiej wyjd�.
- Wchodzi mi w drog�.

- Przyjdziesz p�niej na przysta�?
- Mo�e.

Dzi�kuj�.

- Jest lekarz?
- Je kolacj�.

Musz� si� z nim widzie�.
Ona jest bardzo chora.

- Powiem mu jak sko�czy, ale nie mog�...
- Stella?

- Co si� sta�o?
- To tylko Aggie MacDonald z m�yna.

Nikt nie chce mie� z nimi do czynienia
i nie dostanie pan od niej zap�aty.

Powiedzia�a, �e kto� jest chory, prawda?

Nie chc� przeszkadza�,
ale ona ma du�e k�opoty.

- Ma silne b�le.
- Wezm� torb�.

Nie przyszed� zesz�ej nocy.
Jest 12 mil do weterynarza.

To nasza krowa!
Mamy tylko j�.

Wyleczymy j�.

Nie chcia�by, �ebym pana wzywa�a.
Powie, �e to du�o kosztuje...

ale je�li zwierz� umrze,
wtedy to b�dzie moja wina.

Zrobi� co mog�, by pom�c.

Tam.

Mo�esz trzyma� �wiat�o troch� wy�ej?

Ona nie s�yszy.
Jest g�uchoniema.

Wielka szkoda.

Czego nie wie, nie zrani jej.

- Przy okazji, to ja��weczka.
- Tak.

- Dzi�ki za przyj�cie.
- Ciesz� si�, �e mog�em pom�c.

- Urodzi�a si� g�ucha?
- Nie, zachorowa�a, kiedy mia�a roczek.

Kiedy mia�a zacz�� m�wi�, zamilk�a.
Tak wyros�a, g�uchoniema.

- Szcz�cie, �e ma tak dobrych rodzic�w.
- To nie jest jej matka.

To moja siostra, Aggie.
Jej matka nie �yje. Ona j� zabi�a.

Umar�a w ��eczku.

Czasami tak jest pisane.

Czasami �atwiej jest straci� kogo� w ten spos�b
ni� straci�, kiedy nadal �yj�.

Kocha�em kiedy� dziewczyn�.
Wysz�a za innego.

By�em ciekaw dlaczego taki m�ody cz�owiek jak pan
ukrywa si� tutaj.

Inni lekarze zawsze byli starzy.

To nie jedyny pow�d.
By�o jeszcze wiele innych rzeczy.

To do�� typowa historia.
Mia�em do�� tego jak sprawy si� potoczy�y.

Wi�c zdecydowa�em si� poszuka� innej drogi.
Prostego �ycia... prostych rzeczy.

Gdyby ludzie nauczyli si�
pozwoli� innym ludziom �y�...

...to by�by inny �wiat.
Ile p�ac�?

Nie wiem.
Nigdy przedtem nie odbiera�em cielaka.

Mo�e pozwoli�by mi pan
�owi� ryby w swoim stawie.

Wygl�da na idealne miejsce dla pstr�ga.

- Mo�e pan przychodzi� kiedy chce.
- Dzi�ki.

Dzie� dobry, Stello.

Wcze�nie wsta�am, wi�c przysz�am tu
troch� posprz�ta�. Naczynia...

Nie k�opocz si�.

- Wychodzi pan?
- Na jaki� czas.

- �adna sukienka. Nowa, prawda?
- Sama j� uszy�am.

- Wszystko szyj� sama...
- Bardzo �adna.

Do zobaczenia jutro.
Mo�emy mie� ryb� na kolacj�.

- Lubi� ryby. Znam najlepszy spos�b...
- Nie gwarantuj�.

PORADNIK DLA NIES�YSZ�CYCH

Pani Lutz, prosz� patrze�, to nowy lekarz.
Nie by� w ko�ciele ani razu przez 3 miesi�ce.

�adny daje przyk�ad...

Jest dobrym lekarzem.
To co zrobi� dla mojego Tima.

Ona zawsze m�wi ''to dobry lekarz''

tylko dlatego,
�e zabanda�owa� rozci�cie.

Pomog� ci.
Cze��.

Gdzie to zanie��?

Ach... Kurom.

Nie b�j si�.
Obserwuj mnie, jak m�wi�.

To jest...

kogut.

Kogut.

A to s�...

kury.

Kury.

Bardzo dobrze.
Bardzo dobrze.

Bardzo dobrze.

To jest... drzewo.

Drzewo.

Drzewo.

Tak.

Woda.

Woda.

Bardzo dobrze.
Je�li dasz...

wod� drzewu...

to uro�nie.

Wod�... drzewu, to uro�nie.

Tak, uro�nie.
Drzewo uro�nie.

Ma bardzo du�e korzenie.
Korzenie id�...

g��boko do ziemi.

Ziemia.

Ziemia.

A wszystko razem...

A wszystko razem...

jest l�dem.

L�d.

Dobrze.
Ziemia.

Jajka.

Jajka.

Cztery.

Cztery.

Cztery.

Nie.
Jeden, dwa, trzy, cztery.

Cztery.

Masz racj�.
Bardzo szybko si� uczysz.

Wkr�tce ty i ja
b�dziemy w stanie rozmawia�.

Rozmawia�.
Dobrze.

Co chcesz zrobi�, McCormick,
zepsu� serce dzwonu?

- Gdzie moja m�ka?
- Nie jest gotowa?

- Nie widz�.
- G�upia mia�a tu by�, by ci j� da�.

Nie zrobi�a jej. Zostawi�em j� tutaj.
B�dziesz musia� wr�ci� jutro.

Gdzie znajd� ludzi w powszednie dni?
B�d� musia� czeka� do soboty.

Je�li nie zostanie zrobiona,
p�jd� gdzie indziej.

B�dzie gotowa.
Zapami�ta sobie.

Jak g�upia osoba
mo�e u�ywa� g�owy?

Co to wszystko jest?

Co to jest?

Woda, ocean.

Ocean.

Ocean.

Co w ciebie wst�pi�o?
Zapisa�em ci wszystko.

To jasne jak s�o�ce.

Och... chyba zapomnia�em.

Patrz...

By�em zdziwiony.
Nigdy nie pope�nia b��d�w.

- My�la� pan, �eby wys�a� j� do szko�y?
- Do szko�y?

Ona jest g�uchoniema.
Niczego jej nie naucz�.

To zakres jej wiedzy.
Robi� znak na g�rze ka�dej strony.

Krzy�yk dla Pacqueta,
k�ko dla McCormicka...

dwie linie dla McQuiggensa...
i tak dalej.

Znak za ka�dy worek.

Zapisuj� je kiedy przychodz�,
a ona je skre�la, kiedy s� gotowe.

Uczy si� identyfikowa� ka�dego cz�owieka
po jego znaku.

Musi tu by� ponad 40 nazwisk
i zna ka�dego z nich.

To �wiadczy, �e pana c�rka
jest inteligentn� dziewczyn�.

Jest specjalna szko�a dla nies�ysz�cych
u McGilla.

Szko�y du�o kosztuj�...

a pieni�dze nie rosn� na drzewach
w tym kraju.

My farmerzy mamy szcz�cie,
je�li uda nam si� utrzyma� przy �yciu.

Nie m�g�bym tyle zaoszcz�dzi�.
Dzi�ki. Mam tu zbyt du�o pracy.

Ale jestem pewny, �e mo�na j� czego� nauczy�.
Jak ma na imi�?

Moja �ona chcia�a da� jej swoje imi�...
Belinda. Belinda MacDonald.

Ale tutaj nazywaj� j� G�upia.

Nie powinni.

Chocia� nie s�ysz�, g�usi ludzie
maj� bardzo wra�liw� percepcj�.

Zauwa�aj� takie rzeczy.

Je�li si� nad tym zastanowi�,
lubi kolory.

Lata temu zabra�em j� raz do ko�cio�a.
Grali na organach.

Wygl�da�a jakby s�ysza�a.

Ca�y czas wiedzia�em, �e nic nie s�yszy.

Trac� czas. Musz� wraca� do pracy.
Mi�ego dnia.

- M�g�bym z ni� rozmawia� raz na jaki� czas?
- Rozmawia�?

Kiedy by�em sta�yst� w szpitalu,
pracowa�em przez jaki� czas z g�uchymi dzie�mi.

Mo�e nawet mam gdzie�
jedn� z ksi��ek.

Chcia�bym spr�bowa� nauczy� j�
czytania z ust.

Straci pan czas.

Ale jest pan tu zawsze mile widziany.

- Dolar 80, pani Lutz.
- Masz cerat�?

Nie, ale zatrzymam j� dla pani,
kiedy przyjdzie.

- Dzi�kuj�.
- Do widzenia.

Jest znowu ten lekarz.

M�wi do siebie.

- To straszne.
- My�l�, �e ma co� z g�ow�.

Sprytne, kiedy przychodzi
do p�acenia rachunk�w.

Dzie� dobry. Wie pan jakiego rodzaju tytoniu
u�ywa Black MacDonald?

MacDonald nie kupuje tu od tygodni.
Doktorze Richardson, dosta�em pana rachunek.

Troch� wyg�rowany jak na b�l brzucha.

O ile pami�tam, by�y trzy wizyty.
Dwie z nich po p�nocy.

Doktor Peterson zawsze pobiera� op�at�
w towarze, jak wszyscy.

Panie Pacquet, musz� dosta� gdzie� got�wk�.
Pana i kilku innych na to sta�.

Nie musia�by mi pan p�aci�,
gdyby trzyma� si� przepisanej diety.

Jedyny problem z panem jest taki,
�e za dobrze pan je.

15, prawda?
Czy woli pan, �ebym wyj�� panu drzazg�?

- Zabieraj tego robala z mojego ciasta.
- Ziemniaki s� nimi pokryte. Sam ich nie zbior�.

Nie wydoj�, nie zaorz�
i nie usun� kamieni bez pomocy.

- Nie wi� mnie.
- Nie wini� ci�, tylko ci m�wi�.

Mo�e mnie chcesz postawi� za p�ugiem?

Ja robi� swoje.
Gotuj�, ceruj�, piek�, prz�dz�...

- Kto mi pomaga?
- Masz G�upi�.

Ma�a z niej pomoc.

Lekarz nawk�ada� jej do g�owy
wielkie pomys�y.

Nape�ni� j� wymy�lnymi pogl�dami.

Wiesz, co robi�a,
zamiast karmi� �winie?

Szczotkowa�a w�osy.

To dla mnie niesprawiedliwe.
Pracuj� za sze�ciu.

Dlaczego obijasz si� ca�y dzie�?
Masz prac� do zrobienia!

Aggie, widzia�a� to?

Wiedzia�a, co powiedzia�em.

- Bzdura.
- Ona s�yszy. Belinda, chod� tu!

- M�wi� ci, �e rozumie.
- To twoja wyobra�nia.

Ale podesz�a kiedy j� zawo�a�em.

Czyta�a z pa�skich ust.

Jest bardzo dobr� uczennic�.

Belindo, jak witasz si� z przyjacielem?

Dobrze.

''Ciesz� si�, �e ci� widz�.''

Ja te� ciesz� si�, �e ci� widz�.

- Potrafi w ten spos�b rozmawia�?
- Oczywi�cie.

Studiowali�my ksi��k� znak�w, kt�ra zosta�a
napisana przez Francuza 200 lat temu...

Abbe de I'Epee, by� ksi�dzem.

Ka�de s�owo ma sw�j w�asny znak.
Na przyk�ad, jest ''m�czyzna.''

Znak jest taki:
dotykasz ronda kapelusza.

- A ''kobieta''?
- Tak. Pochodzi od sznurka czepka.

To oznacza ''matk�.''
Dziecko. Kobieta z dzieckiem.

Nie do wiary. To jasne jak dzie�.
To jest znak ''dnia.''

To reprezentuje horyzont,
a to jest s�o�ce wschodz�ce nad horyzontem.

To jest po�udnie, ze s�o�cem w zenicie...

popo�udnie, wiecz�r i noc,
kiedy s�o�ce znika ca�kowicie.

Dzie� dobry.

Dobranoc.

A to jest ''chleb.''

Co to jest?
To motyl.

To jest motyl.
Trzepocze.

Aggie!

Aggie! Chod� tu!

- Mam co�.
- Co?

Przypatrz si� dobrze i pomy�l.
Co to znaczy?

- To znaczy, �e jeste� szalony.
- To motyl. Patrz...

Nie machaj mi tu r�kami,
nie jestem G�upi�!

Je�li chcesz mie� chleb, kiedy mnie nie b�dzie,
to mi nie przeszkadzaj.

Wykonujesz dobr� prac�.
B�dziemy mie� spok�j przez kilka dni.

To cud.

- Powiedzia�a ''tato''?
- Tak.

Pierwszy raz tak mnie nazwa�a.

C�rka.

Moja c�rka.

Czego oni chc�?

Co tu si� dzieje, McCormick?

Gdzie moja m�ka?

- McQuiggens te� chce swoj�.
- Wszystko jest gotowe.

Lepiej j� za�adujmy,
zanim b�dziemy zbyt s�abi po ta�cach.

Jest na p�kach.
Za�adujcie j� i odejd�cie.

Tutaj jest, ch�opcy.
Bierzcie j�!

- To wszystko moje. Po�� je na spodzie.
- Dobrze.

- Boisz si� z�ama� paznokie�?
- Mog� pobrudzi� sobie garnitur.

Pod�oga jest g�adka jak gwizdek.
Hector, zagraj nam co�.

Cze��, Stella,
wygl�dasz bardzo �adnie.

Lubi pan ta�czy�?
Niech pan idzie z nami.

Tak.

B�dzie fajnie.
Kolacja z koszyka.

Chcia�bym.
Niestety, mam nag�e wezwanie.

Dwie odry.
Pi�� mil od siebie.

G�upia ta�czy.

- Ma na imi� Belinda.
- Dobrze wygl�da.

Trzymaj si� z dala od G�upiej.

- Trzyma� si�... G�upia i ja?
- Widzia�am, jak patrzysz si� na jej nogi.

Zazdrosna o g�upi�.
Wstyd mi za ciebie, kobieto.

Jedno jest pewne.
Nigdy na ciebie nie doniesie.

- Ale trzymaj si� od niej z daleka, bo...
- Zdaje si�, �e to wszystko.

Na co czekamy?

Chc� cydru.
Pospiesz si�!

Locky!

- Ile za szkody?
- Wiesz ile.

Chod�, Locky!

Nie mia�am czasu ich sko�czy�.
Nie mog� robi� dziesi�ciu rzeczy naraz.

To nie moja wina,
�e moja siostra zachorowa�a.

Nie b�dzie mnie kilka dni.
Dasz sobie rad�.

- Aggie!
- Ju� id�!

Do widzenia, Belindo.

Czasami cia�o prawie my�li,
�e zrozumia�a�.

Sp�nisz si� na poci�g.

Poza tym nie chc� zostawia� Belindy
zbyt d�ugo samej.

Nikt jej nie ukradnie.

Pani Johnny John-John
w�a�nie wr�ci�a ze szpitala.

Dziarsko wygl�da jak na kobiet�,
kt�rej wyci�to t�tnice.

Nie t�tnice, pani Lutz.

Zejd� z moich st�p.
Jeste� pijany!

- Pani Moore jest jej najgorszym wrogiem.
- Nie, dop�ki ja �yj�.

Cze��, G�upia.

Patrz co ci przynios�em.

Chcesz zata�czy�?

To tw�j pierwszy poca�unek z m�czyzn�,
prawda?

Nie b�j si�.
Twoje serce bije.

Z�apa�em kiedy� mew�.
Mia�a to samo przera�one spojrzenie.

Witaj, Mac!

Ciesz� si�, �e je pan jest.

- Brakowa�o nam ciebie.
- Przepraszam, by�em zaj�ty.

Martwi� si� o dziewczyn�.
Jest jest co� nie tak.

- Co?
- Sam zobacz.

Dobrze.

- Witaj, Aggie. Ju� wr�ci�a�?
- Nie by�oby mnie tu, gdybym nie musia�a.

- Twoja siostra czuje si� lepiej?
- Tak.

- Mia�a dobrego lekarza?
- Nie mia�a �adnego. Nie wierzy w nich.

To w�a�ciwe nastawienie,
je�li mo�na sobie na to pozwoli�.

Jak si� miewa Belinda?
Z dnia na dzie� jest coraz dra�liwsza.

- Gdzie ona jest?
- Gdzie� tutaj.

Belinda...
Jak si� masz?

Jeste� na mnie z�a,
�e nie przychodzi�em si� z tob� zobaczy�?

Bo widzisz... nie mog�em.

Wiele m�czyzn i kobiet
nagle zdecydowa�o si� by� chorymi...

w tym samym czasie.

Chcia�aby� si� teraz pouczy�?

Dobrze, �adnej lekcji.

Belinda, gdyby� tylko mog�a mnie s�ysze�.

My�lisz, �e nie wiem
jak to jest by� samotnym jak ty?

By�em samotny,
nawet kiedy by�em dzieckiem.

Ju� wtedy chcia�em zosta� lekarzem.

My�la�em, �e pomaganie innym pomo�e i mnie.
I jako� pomog�o.

Potem zdarzy�y si� inne rzeczy.
Wojna i to co po niej...

sprawi�o, �e straci�em wiar�
we wszystko.

W siebie te�.

Belindo...

Belindo, musisz mi pom�c.

Potrzebuj� ci�.

Tak.
Potrzebuj� ci�.

Gdyby� wiedzia�a, co to znaczy�o
ogl�da� tw�j u�miech po raz pierwszy.

Przynosi� szcz�cie... jednej osobie.

Nie pozw�l mi my�le�,
�e zn�w zawiod�em.

Pomo�esz mi.

Mac!
Mac, chod� tu.

Mac, jej wielkim problemem
jest tylko samotno��.

Musi mie� szans�.

Jest lekarz w Stepney. Spotka�em go u McGilla.
B�yskotliwy diagnosta.

Nie wiem co to da dobrego,
ale chcia�bym zabra� do niego Belind�.

Belindo...

Chcia�aby� pojecha� ze mn�
zobaczy� miasto?

M-I-A-S-T-O.

Du�e miasto.

Sam zdzia�a�e� z ni� cuda.
Dlaczego musi zobaczy� si� z tym facetem?

Bo nie mam wystarczaj�cej wiedzy,
a s�dz�, �e on ma.

Taki lekarz du�o kosztuje.

Nie martw si� o to.
Napisz� do niego i poprosz� o spotkanie.

Jestem pewien, �e si� zgodzi.

Napisz� do niego dzi� wieczorem.

Nie, Belinda, nie kobiety.
M�czy�ni.

ZESPӣ MEDYCZNY

- Widzi pan jak�� nadziej�?
- Tak, dlatego wci�� praktykujemy, Robercie.

Rozumiem tw�j niepok�j,
ale nie powinna si� martwi�.

Jednego faktu jestem pewien,
�e nie ma otosklerozy...

wi�c wiesz, �e nie mo�e to by� dziedziczne.

Nie ma mo�liwo�ci,
�eby dziecko mog�o to odziedziczy�.

Klinicznie, urodzenie dziecka mo�e to zmieni�...
je�li moja teoria jest poprawna.

Nie mog� tego stwierdzi� z pewno�ci�,
nikt nie mo�e.

Ale to, czego dokona�e�
jest nadzwyczajne.

Trudno mi powiedzie�.
Spr�bowa�em kilku rzeczy, kt�re zna�em.

Zawsze by�e� idealist�.
To tworzy dobrych lekarzy, Robercie.

B�d� ze mn� w kontakcie.
Interesuje mnie nast�pstwo tego przypadku.

- By�bym bardzo wdzi�czny.
- Do widzenia, ch�opcze.

Doktor Gray powiedzia�,
�e to nie okre�li jej stanu po jednym badaniu.

Powiedzia�, �e jest bardzo zdrowa, inteligentna,
i �e chce zn�w j� zobaczy�.

Dobrze.
Mo�e teraz b�dzie mia�a szans�.

Jest wyko�czona.
Spa�a przez ca�� drog� do domu.

Belindo, id� na g�r� do ��ka.

Dobranoc, c�rko.

Wspaniale wygl�da w tej sukience.

Jako� nigdy wcze�niej
tego nie zauwa�y�em.

My�lisz, �e m�g�bym zabra� j�
w niedziel� do ko�cio�a?

By�a tam tylko raz,
kiedy by�a dzieckiem.

- Oczywi�cie, czemu nie?
- A teraz zaprowad� krowy do stodo�y.

O wszystkim zapominam.

Nie bardzo lubisz Belind�,
prawda?

Zawsze by�am dla niej uprzejma.

Jest c�rk� mojego brata.

Dopilnuj, �eby nie nosi�a
tych ci�kich work�w.

Nie jest zbyt silna.

Wy�wiadczysz bratu i mnie przys�ug�...

je�li przestaniesz wk�ada� jej do g�owy
wielkie pomys�y.

Nie by�o skarg, p�ki pan nie przyszed�.

Pracowa�a jak my wszyscy.
je�li chcieli�my mie� dach nad g�ow�.

Musz� ci to powiedzie�, Aggie.
�e jeste� jedyn� kobiet� jak� zna...

i b�dzie potrzebowa�a twojego
wsp�czucia i pomocy.

Pomocy?

Belinda b�dzie mia�a dziecko.

Och nie...

- To nieprawda.
- Nie ma w�tpliwo�ci.

- Kiedy jej ojciec si� dowie, zabije j�.
- Dlatego powiedzia�em tobie.

Ona nie wie.
Nawet jeszcze tego nie rozumie.

- Ale musi si� dowiedzie�.
- Powiem mu, we w�a�ciwym momencie.

To...

Wiesz kim mo�e by� ten m�czyzna?

Nie.

Nie pozw�l, �eby jej si� co� sta�o.

By�am...
by�am dla niej opryskliwa.

Teraz jej to wynagrodzisz.

My MacDonaldowie,
jeste�my w gor�cej wodzie k�pani.

Walczymy mi�dzy sob�...

ale gdy pojawiaj� si� k�opoty
z zewn�trz...

trzymamy si� razem.

Zaczniemy msz� od za�piewania
pierwszej zwrotki hymnu numer 73.

Poproszono mnie o og�oszenie
zapowiedzi przed�lubnych...

mi�dzy Laughlin McCormick z Carcadie,
a Stell� Maguire, pann� z tej parafii.

Je�li kto� zna pow�d dla,
kt�rego ci dwoje nie mog� si� pobra�...

niech przem�wi teraz.

Pytam po raz pierwszy.

Zako�czymy msz�
�piewaj�c hymn numer 43.

Jeste� szcz�ciarzem.
Gratulacje!

Panie MacDonald, ciesz� si�,
�e zn�w pana widz� w naszym ko�ciele...

i pann� MacDonald.

Nie wiedzia�em, �e mog� by�
tak dumny z mojej w�asnej c�rki.

Widzia�e� jak si� odwr�cili
i na ni� patrzyli?

- Stella, co za niespodzianka.
- Dzi�kuj�.

�ycz� ci szcz�cia.

Nie powinna� zapomina�
o swoich obowi�zkach, dziewczyno.

- Straci�e� rozum, Black MacDonald?
- Co znowu?

Ona nie jest mu�em!
Nie zniesie tego!

Co w ciebie wst�pi�o, kobieto?
Musz� to wymiesza�, prawda?

- Robi�a to od kiedy mamy �winie.
- Ju� nie b�dzie tego robi�a. Zostaw j� mnie!

Usi�d�. Jeste� blada jak �ciana.
Przynios� ci troch� wody.

Masz.

- Co jej jest?
- Jest nie w sosie.

Lekarz zabroni� jej si� przem�cza�.

Pos�uchaj... Pracuj� od 4:00 rano
a� do zmierzchu. Rok w rok.

To co musi zrobi� nie jest takie trudne.
Belinda to zdrowa dziewczyna.

Nie jest!
Zostaw j� mnie i lekarzowi.

Czemu robisz z tego tajemnic�?
To moja c�rka!

Mam prawo wiedzie�,
je�li to co� powa�nego.

Belinda b�dzie mia�a...
dziecko.

Och nie...

- Nie mo�e by�.
- To prawda!

- Ten pod�y lekarz!
- Nie! Mylisz si�.

Kto inny to mo�e by�?

Nie wiem.

- Powiedz mi jego imi�.
- Nie denerwuj si�!

Nie denerwowa� si�?
Za jakiego ojca mnie uwa�asz?

Pos�uchaj, dziecko,
kto ci� zrani�?

Jak ci ma powiedzie�?
Ona nie wie o czym m�wisz!

Nie mieszaj si� do tego!

Poka� mi imi� tego m�czyzny.
Kto ci� zrani�?

Ona nie wie! Zostaw j�!

Nie b�d� g�upia, kobieto!
Ona nie jest dzieckiem, jest g�ucha!

Pr�buje go kry�.
Pos�uchaj, dziecko, poka� mi.

Poka� mi, powiedzia�em!

Czy musz� to z ciebie wyci�gn��?!

Nie, nie r�b tego!

Pu�� mnie!
Musz� go znale��!

Opami�taj si�! Nawet gdyby potrafi�a m�wi�,
nie powiedzia�aby ci.

Nie masz prawa tego robi�.

- Nie mam prawa? Jestem jej ojcem!
- Wi�c zachowuj si� jak ojciec!

Zostaw j�!
Nic nie mog�am zrobi�.

Jeste� jedyn� osob�, kt�ra mo�e jej da� to
czego potrzebuje najbardziej...

pomoc, pociech� i zrozumienie.

Co chcesz zrobi�?
Doprowadzi� j� do szale�stwa?

- Nic nie mog�am zrobi�. Chod�, Aggie.
- Zaprowad� j� do jej pokoju.

Niech troch� odpocznie.

Mac, musisz mnie wys�ucha�!

Rozumiem, jak si� czujesz i nie wini� ci�,
ale uwierz mi, wymaza�a to z pami�ci.

Tak jak zapominasz koszmar, bo nie chcesz
wraca� ponownie do tego okropnego strachu.

Widzia�em to na wojnie. To natura umieszcza
barier�, by zapobiec czemu� gorszemu.

Nie wiem o czym m�wisz.

- Musz� go znale��.
- Co dobrego jej to da?

Powiem o tym co zrobi� ludziom z wioski.
Poka�emy mu czym jest sprawiedliwo��.

Nawet je�li, jak to pomo�e dziewczynie?

Wci�gniesz j� w skandal,
kt�rego nawet nie b�dzie rozumia�a.

- To j� ukrzy�uje. Tego chcesz?
- Wiesz, �e nie.

Co mam zrobi�?
Taki wstyd.

Mac, musisz my�le� teraz o niej,
nie o sobie i twojej dumie.

Jest tylko jeden wstyd.
Zawie�� cz�owieka, kt�ry ci� potrzebuje.

P�jd� z ni� porozmawia�.

Nie chcia� ci� zrani�.

Jest bardzo zmartwiony.

Dlatego czasami wydaje si�
by� szorstki i niesprawiedliwy.

Ci�ko pracuje.

Dlatego nie by� w stanie
da� ci wi�cej czasu.

By�a� tak bardzo samotna,
ale ju� nie b�dziesz.

B�dziesz matk�.

Tak, Belindo.

Nazwiesz go Johnny?
Ale, Belindo...

Je�li tak bardzo tego chcesz,
b�dziesz mia�a ch�opca.

Przepraszam, �e nie mog�em przyjecha� szybciej.
Ko� ledwo przedar� si� przez zasp�.

- Tak si� martwi�am.
- Przynie� mi wi�cej gor�cej wody.

I we�niane koce.
Wszystko, co mo�esz znale��.

Co tak d�ugo? Tyle godzin.

Ci�ko jest si� urodzi�
i ci�ko jest umrze�.

Mac...
Macie tu gdzie� troch� brandy?

Chyba tak.

- Trzymaj to tak. Na rogach.
- Dobrze.

To niesamowite,
�e nie wyda�a d�wi�ku.

Spr�buj to wypi�.

Musz� utrzyma� bicie serca.

- Co tak ryczysz?
- Jak si� czuje?

Dobrze.

Dziecko te�.

To ch�opiec.

Belindo... to tw�j ch�opiec.

Czy mo�e m�wi�?

Jak najbardziej mo�e.

To nie jest brud, tylko dobra czysta ziemia.
Nie zaszkodzi Johnny'emu.

Zosta�em wychowany w �wi�skim b�ocie.
Nie mo�esz powiedzie�, �e jestem wychudzony.

Co ci� znowu gryzie?

Dobrze wiesz, �e na tym �wiecie
nic nie dostajesz za darmo.

- Co to znaczy?
- To znaczy �adnego kredytu.

Ju� wcze�niej mieli�my z�e lata,
a nie wstrzymywa� nam kredytu.

- Dlaczego nie spr�bowa�a� go przekona�?
- Bo nikt mnie s�ucha�!

Nie mam odwagi
pokaza� mojej twarzy w wiosce.

Wszyscy traktuj� nas jak tr�dowatych.

Aggie... MacDonaldowie maj� si� podda�,
bo maj� troch� ci�sze czasy?

- Poradzimy sobie.
- Poradzimy?

A kto kupi s�l, cukier, herbat� i tak dalej?
Sk�d to we�miemy?

Zad�u�ymy si� jeszcze bardziej.

Zamykali�my oczy na wszystko
co si� sta�o.

Ju� nie pami�tam jak brzmi� �arna!

Spr�buj co� zrobi�!

Pacquet nie da nam ani centa,
p�ki nie zap�acimy rachunku!

Prze�cierad�a s� bia�e jak �nieg.
Wybieli�am je ekstra specjalnie.

B�dziesz najpi�kniejsz� pann� m�od�.

- I kto pierwszy ci o tym powiedzia�?
- Ty.

Karty nigdy nie k�ami�.
Tam jest.

W pi�tkowy wiecz�r
b�dzie wiele z�amanych serc.

- Witaj, Stello. Mog� ci� podwie��.
- Nie, dzi�ki.

Zaczekaj. O co chodzi?

Pani Poggety kaza�a ci unika� m�czyzn
z niebieskimi oczami?

Doros�a dziewczyna, kt�ra ma wyj�� za m��,
uwierzy�a w co� takiego...

Niech pan pilnuje swoich spraw!

Zawsze ma pan si� za lepszego
i znajduje w ka�dym jakie� wady!

- I to po tym, co pan zrobi�.
- Co zrobi�em?

Dobrze pan wie. Bezbronna dziewczyna,
kt�ra nie potrafi m�wi�. Zha�bi� j� pan!

Co masz na my�li?

Kto tak powiedzia�?
Locky?

Wszyscy.
Ca�a wioska o tym m�wi.

Dlatego nikt pana nie wzywa.

Wi�c Locky to powiedzia�.
Nie s�dzi�em, �e w to uwierzysz.

Mg�a si� podnosi.
S�ysz� latarni� morsk�.

To nie pomo�e zbiorom.

Im biedniejsze zbiory,
tym dokuczliwsze wrony.

Mac...

W wiosce m�wi�,
�e jestem ojcem Johnny'ego.

To wiarygodne.
Kiedy nie znaj� odpowiedzi, wymy�laj� j�.

Wiele razy tu by�em.
W r�nych godzinach.

My�la�em o tym od dawna.

Nawet pomy�la�em,
�eby�cie st�d wyjechali.

Ale zostawienie wszystko, na co pracowa�e�
ca�e �ycie, niczego by nie udowodni�o.

Znam tylko jedno rozwi�zanie.

O�eni� si� z Belind�.

Wtedy naprawd� mieliby o czym m�wi�.

Wkr�tce plotki usta�yby na dobre.

Jeste� hojny, ale to nic nie da.

Ona czuje rzeczy i ludzi
swoim wn�trzem.

Nie kochasz jej.
Czujesz do niej jedynie lito��.

Zrani�by� j� bardziej,
ni� gdyby� j� znienawidzi�.

Czuj� si� do�� podle.

Przez chwil� my�la�em,
�e jestem porz�dnym facetem.

Jeste� jednym z najlepszych
jakich spotka�em.

Czasami mo�esz by� zbyt dobry.
Krzywdz�c tym innych.

Patrzcie kto przyszed�.

Mam co� dla Johnny'ego.

Patrz na niego.

Tak, on s�yszy.

- Nadci�ga wichura.
- Sztorm?

Prosto tutaj.
Lepiej zabior� byd�o.

Zostan� tu.
On to ma.

Mac?

Mac!

Nie znasz mnie, co?

A powiniene�.

Co ty tu robisz?

Przyszed�em po kasz� j�czmienn�.

�adny ch�opiec.
Nigdy go wcze�niej nie widzia�em.

- Trzymaj si� od niego z daleka.
- O co chodzi? Chc� tylko popatrze�.

- Nie b�j si�. Jestem Locky.
- Zabierz od niego r�ce!

Dobrze, ju� dobrze.
Jest du�ym ch�opcem, prawda?

Jest podobny do ojca.

Je�li nie chcesz handlowa�,
p�jd� gdzie indziej.

- Gdzie idziesz?
- Z tob�.

- Dok�d?
- Tam gdzie ty.

- Dlaczego?
- By im powiedzie�.

- O czym?
- Co zrobi�e�!

- �eby wiedzieli jak nisko cz�owiek mo�e upa��.
- Nic im nie powiesz!

Id�!

Co� nie tak?

Co si� sta�o?

Belinda, o co chodzi?

Belinda, co jest?
Co ci� niepokoi?

''Ojcze nasz, kt�ry� jest w niebie...

''�wi�� si� imi� Twoje...

''Przyjd� kr�lestwo Twoje...

''B�d� wola Twoja...

''Jako w niebie, tak i na ziemi.

''Chleba naszego powszedniego
daj nam dzisiaj...

''I odpu�� nam nasze winy...

''jako i my odpuszczamy
naszym winowajcom.

''I nie w�d� nas na pokuszenie...

''ale nas zbaw ode z�ego...

''Bo Twoje jest kr�lestwo...

''Pot�ga...

''I chwa�a...

''Na wieki.

''wiek�w...''

"Amen."

Pr�buje mu sprzeda� konia z wozem..

Przesta� m�wi�, kiedy wesz�am,
ale us�ysza�am dosy�.

- Co zrobi bez nich?
- Lekarz. Z tak� praktyk�, mo�e chodzi� pieszo.

- Tylko do m�yna i z powrotem.
- Sko�czy�o mu si� szcz�cie.

Widzia�am to w kartach.
Wsz�dzie czarne piki.

Ten w�z jest wart dwa razy wi�cej
ni� ten rachunek.

Prowadz� interes i mam prawo dosta� to,
co mi si� uczciwie nale�y.

Ale nie chc�, �eby ludzie m�wili,
�e ci� wykorzystuj�.

Nie rozumiem.
Wy�wiadczy�by� mi przys�ug�.

- Musz� si� go pozby�.
- Co� jest nie tak? Ko� jest kulawy, co?

Nie, jest silny jak ko�.
Ale spiesz� si�, wi�c bior� co mi daj�.

- Wyje�d�am st�d na dobre.
- Tak? Kiedy?

Wydajesz si� by� z tego zadowolony.

- Nie, my�l�, �e tak b�dzie dla ciebie lepiej.
- Dlaczego?

W tej wiosce, nie lubimy przyjezdnych.

Obcych, kt�rzy nie akceptuj�
naszego sposobu �ycia.

S� tu ludzie, kt�rzy mog� czu� wielk� z�o��
i co� mo�e si� sta�.

- Co?
- Cokolwiek.

S�uchaj, Pacquet, przesta� si� bawi� w ciuciubabk�.
Chcesz ten w�z czy nie?

Jest pi�kna jak z obrazka.

Powodzenia, ch�opcze.
Teraz mo�esz mi zap�aci�, co?

- Wiesz, �e mog�. I chc� odzyska� ��d�.
- Dostaniesz j�.

- Masz dobrego m�czyzn�, Stello.
- Dzi�kuj�, Pacquet.

Charlotte, �ap!

Do widzenia!

Najwy�szy czas, �eby Locky si� ustatkowa�.
Mia� burzliw� m�odo��.

- Chyba na oceanie, pani McKee.
- Wiesz, co mam na my�li.

Belindo, chc� �eby� mi co� obieca�a.

Je�li co� si� stanie Johnny'emu...
chc�, �eby� pos�a�a po doktora Gray'a.

Ja nie b�d� m�g� przyj��.
Nie b�dzie mnie tu.

Musz� wyjecha�.

Mimo wszystko, jestem lekarzem.
Nie pomog� nikomu w ten spos�b.

Nawet nie zarobi� na siebie.

To jedyne, co mog� zrobi�.

Tak wi�c napisa�em podanie...

Napisa�em podanie...

o prac� w szpitalu w Toronto i przyj�li mnie.
Dzisiaj dosta�em odpowied�.

Rozumiesz?

Rozumiesz, Belindo?

Za miesi�c lub dwa...
b�d� w stanie ci pom�c.

Om�wi�em to z Aggie.

Widzisz, problem w tym,
�e wkr�tce musz� jecha�.

Jutro.

Nie, Belindo,
nie b�d� w stanie przyjecha�.

Wybieram si� na drugi koniec zatoki.

Tak, bardzo daleko.

Tak, b�d� uwa�a�.

Belindo...

Wybacz mi, nie wiedzia�em.

Nie przepraszaj.
Bardzo si� ciesz�.

NIE ZDAWA�EM SOBIE SPRAWY,
�E MOJA PRACA JEST TAKA CIʯKA, ALE LUBI� J�.

WKR�TCE TU B�DZIESZ.
ZNALAZ�EM DLA NAS DOM.

JEST MA�Y, ALE MA PI�KNY S�ONECZNY POK�J
DLA NASZEGO SYNKA. KOCHAM CI�, ROBERT.

Chod�!

Pospiesz si�, jeste�my sp�nieni.

Musimy my�le�
o honorze naszej wsp�lnoty.

Przyzwoici ludzie nie b�d� patrze�
na te haniebne rzeczy i nic nie robi�.

Jako cz�onek rady miejskiej m�wi�,
�e to nasz obowi�zek...

by naprawi� t� niefortunn� sytuacj�.

I chcemy, by nikt z zewn�trz
w to si� nie miesza�.

Zrobimy to po cichu.
Sami si� tym zajmiemy.

Tak, pani Moore?

Czy to nie okrutne
zabiera� dziecko matce?

Stworzeniu, kt�re przynosi ha�b�
ca�ej wiosce?

Kt�re nie nauczy dziecka modlitw?

Czy to zbrodnia ratowa� dziecko
przed �yciem w n�dzy?

Te kobiety nie zaopiekuj� si� dzieckiem.

Ju� sprzeda�y wi�kszo�� byd�a. Farma upada.
Nikt ju� na niej nie pracuje.

To dziecko b�dzie, jak ona,
biega�o niczym zwierz�.

Lekarz... Kiedy si� dowie,
nie narobi nam k�opot�w?

Po tym co zrobi�?
Wymkn�� si� z miasta w �rodku nocy.

By�by niem�dry,
gdyby zn�w si� tu pokaza�.

Prawie jej wsp�czuj�.
To dobrze, �e nie potrafi my�le� ani czu�.

Nasza oferta jest dla dziecka najlepsza.

B�dzie mia� nazwisko,
dom z szanowanymi rodzicami...

pana i pani� McCormick.

Nie ma tu du�o biurokracji.

Musimy tylko dosta� zrzeczenie si�
od dziewczyny.

Musi to tylko podpisa�.
Wystarczy, �e zrobi krzy�yk.

Razem z zrzeczeniem si� wy�lemy petycj�.
Nie b�dzie z tym problemu.

Gdyby dziewczyna by�a normalna,
by�aby wdzi�czna.

Dlaczego stajesz?

Sko�czmy t� k��tni�.
On ma zadatki na dobrego, silnego ch�opca.

Powtarzam ci, wola�abym go nie bra�
ni� pozwoli� ci go wychowa� na t�pego farmera.

A ja ci m�wi�, �e zarobi na siebie, kiedy doro�nie.
Co je�li zachoruje? To kosztuje pieni�dze.

- Czyje pieni�dze? Ty �adnych nie masz.
- Nasze. Jeste� moj� �on�.

I mam p�aci� za tw�j honor?

Nie martw si�. Nie jestem g�upia,
wiem dlaczego si� ze mn� o�eni�e�.

A ja wiem sk�d wzi�� si� tw�j pomys�.

Chcesz to dziecko z powodu tego lekarza.
Bo my�lisz, �e jest jego.

- Bo czu�a� do niego mi�t�, a nie mog�a� go mie�.
- Brzydz� si� nim...!

Cz�owiekiem, kt�ry zrobi� co� takiego.

Dobra...
tylko nie rozpieszczaj dzieciaka.

B�dzie pracowa�,
jak tylko b�dzie m�g�.

Sama tam p�jd�.
Daj mi list.

- Po co? I tak nie zrozumie.
- Daj mi ten list!

Nie s�yszy, nie umie czyta�...
Tylko nie sied� tam ca�y dzie�!

M�j p�aszcz?

Mog� zobaczy� dziecko?

Mog� go potrzyma�?

Mog� go potrzyma�?

Belindo...

Pozwolisz mi si� nim zaopiekowa�?

To znaczy zabra� do domu.
Tylko na jaki� czas.

By�by bardzo szcz�liwy, mia�by wszystko
czego chce. Mog�aby� go widywa�.

Prosz�, pozw�l mi, na jaki� czas.
Masz tyle pracy.

Dlaczego, Belindo?
Chc� ci tylko pom�c, nie rozumiesz?

Podpisz si� tu.
Po prostu zr�b krzy�yk.

PODPISUJ�C TO, ZRZEKAM SI� PRAWA
DO MOJEGO DZIECKA,

KT�REGO NIE JESTEM W STANIE UTRZYMA�
I WYRA�AM ZGOD� NA JEGO ADOPCJ�

PRZEZ PANA I PANI� LAUGHLIN MCCORMICK...

Je�li mi go nie dasz, przyjd� i go zabior�.
Belindo, prosz�, pozw�l mi go zabra�!

- Co si� sta�o?
- Locky, nie mog� tego zrobi�.

O czym ty m�wisz?

- Jest nasz, dostali�my go prawnie.
- Musimy go zostawi�.

Jeste�my podli dla G�upiej. My�lisz, �e ona nie
ma uczu�? Powiniene� j� zobaczy� z dzieckiem.

Nie mo�emy jej go zabra�.
Ona jest jego matk�!

Jego matk�...

Powiem ci co�...

Ja jestem jego ojcem.

- Co?
- Jego ojcem! Jest tak samo m�j jak jej!

Locky, kaza�am ci trzyma� si�
od niej z daleka!

To ju� przesz�o��.
Ale niestety sta�o si�.

M�czyzna chce dzieci...
a ja chc� jego.

Co� tutaj go chce.
I na Gotfryda, b�d� go mia�!

Gdzie dziecko?

Zejd� mi z drogi!

... KOCHAM CI�, ROBERT.

Obowi�zkiem prokuratora koronnego
jest przedstawi� fakty, kt�re udowodni� wam...

ponad wszelk� w�tpliwo��, �e Belinda
MacDonald jest winna morderstwa.

To trudny przypadek
ze wzgl�du na niefortunne okoliczno�ci oskar�onej.

Ale wy i ja, panowie, nie mo�emy pozwoli�,
by te okoliczno�ci...

by�y powodem nadmiernego wsp�czucia
dla oskar�onej.

Zosta�o pope�nione morderstwo
i pe�na kara musi by� za to zap�acona.

Zna pani jakikolwiek pow�d,
pani McCormick...

dla kt�rego ona zabi�a pani m�a?

Nie.

- Pa�ski �wiadek.
- Nie mam pyta�.

Panno MacDonald...

Kiedy McCormickowie...

przyjechali tego popo�udnia...

czy to prawda,
�e by�a pani w domu sama?

Czy ona rozumie?

- Co powiedzia�a?
- Nie odpowiada na moje pytania.

M�wi tylko,
''Chc� moje dziecko.''

Znowu, ''Prosz� im powiedzie�,
�eby oddali mi moje dziecko.''

Oskar�ona nie chce odpowiedzie�
na pytanie.

Wysoki s�dzie... w tych okoliczno�ciach
oskar�ona jest zdezorientowana.

Najwyra�niej nie zrozumia�a t�umacza.

Skoro by�a szkolona w j�zyku migowym
przez jednego ze �wiadk�w...

doktora Richardsona, czy by�oby dopuszczalne,
�eby to on t�umaczy�?

- Pozwalam.
- Doktor Robert Richardson.

Mo�e pan stan�� naprzeciwko niej,
�eby mog�a czyta� z pa�skich ust?

By�a pani sama w domu,
kiedy McCormickowie przyjechali do pani?

Zrozumia�a�?

''By�am z moim dzieckiem.''

Gdy zaatakowa�a pani pani� McCormick
i ona uciek�a...

Sprzeciw, Wysoki S�dzie.

Oskar�ona nie przyzna�a si�
do ataku na pani� McCormick.

Sprzeciw podtrzymany.

Inaczej sformu�uj� pytanie.

Gdy pani McCormick wysz�a,
co pani robi�a?

Czy to prawda, �e gdy tylko wysz�a,
posz�a pani po bro�?

- ''Bardzo si� ba�am.''
- Wi�c wzi�a pani bro� celowo?

Sprzeciw!

Oskar�ona nie przyzna�a si� do tego.

Je�li prokurator b�dzie cierpliwy,
mo�e b�d� w stanie pom�c.

Prosz� spr�bowa� zrozumie�,
co to znaczy by� w jej sytuacji...

�y� z dala od �wiata, by� odci�t� od wszystkich,
nigdy nie s�ysze� serdeczno�ci ludzkiego g�osu.

Prosz� pomy�le� o samotno�ci i strachu.

Ci ludzie, chocia� szkoleni,
kieruj� si� wy��cznie intuicj�.

Belinda by�a uczona pewnych podstaw.
Odr�nia dobro od z�a...

ale co� w niej by�o silniejsze
ni� regu�a ''nie zabijaj.''

Sprzeciw, Wysoki S�dzie!

Doktor Richardson si� zapomina.
Nie jest adwokatem oskar�onej.

Wysoki s�dzie, ona kieruje si� impulsem
starszym ni� prawa ludzi.

Instynktem matki,
by chroni� swoje dziecko!

Je�li dalej b�dzie pan narusza�
swoje kompetencje jako t�umacza,

oskar�� pana o obraz� s�du.

Sprzeciw podtrzymany.

Prosz� kontynuowa�.

Kiedy wzi�a� bro�?
Po tym, jak wszed� Locky McCormick?

''Tak.''
Dlaczego?

''Ba�am si�, �e skrzywdzi moje dziecko.''

To by� pani jedyny motyw?

Czy by� inny pow�d,
dla kt�rego si� go ba�a�?

Wysoki s�dzie... T�umacz przeredagowuj�c
moje pytania pr�buje poucza� oskar�on�.

Ten cz�owiek nie ma kwalifikacji.

Jest g��boko uwik�any w ca�� spraw�
i mog� to udowodni�.

Mog� przedstawi� nowy dow�d?

- Ma to jaki� wp�yw na zeznanie?
- Ma.

Pozwalam.

Doktorze Richardson...
w pa�skim wcze�niejszym zeznaniu...

nie zaprzecza� pan,
�e jest ojcem dziecka Belindy MacDonald?

- Nie zaprzecza�em.
- Napisa� pan to?

- Tak.
- Chcia�bym przeczyta� urywek tego listu...

''... lekarzowi zajmuje wi�cej czasu...

''...praca jest ci�ka...b�d� tu wkr�tce...

"Znalaz�em dla nas dom.

"Jest ma�y, ale ma pi�kny, s�oneczny pok�j
dla naszego ma�ego synka."

Kwestionuj� uczciwo�� tego m�czyzny
jako �wiadka i jako osoby.

Jego dzia�ania m�wi� same za siebie.

Uwi�d� t� dziewczyn�,
nikczemnie uciekaj�c od skandalu.

Sam otwarcie oskar�y� si�
o krzywoprzysi�stwo.

Jego pojawienie si� tu
jest obraz� dla godno�ci tego s�du!

Naruszy� etyk� szanowanej profesji!

Powinno si� go usun�� z rejestru lekarzy
i przyzwoitego spo�ecze�stwa!

Nie! Nie!

To wina Locky'ego!
To Locky by� ojcem dziecka. To jego wina!

Powiedzia� mi to w dniu,
kiedy pojechali�my po dziecko.

Chcia�am to dziecko, ale...

kiedy je z ni� zobaczy�am,
nie mog�am.

Powiedzia�am ''Nie powinni�my, to z�e,
ona jest jego matk�.''!

A on powiedzia�...

powiedzia�...

''Ja jestem jego ojcem.''

W opinii tego s�du,
dowody s� niepodwa�alne.

Dzia�a�a w obronie domu, przeciwko m�czy�nie,
kt�remu udowodniono win�.

S�d wyra�a nadziej�,
�e wyrok przysi�g�ych b�dzie przypomnieniem,

�e sprawiedliwo�� zawsze ochroni obywatela
przeciwko tym, kt�rzy zak��caj� jego prawa...

i jego godno�� jako cz�owieka.

Ciesz� si�, �e tak si� sta�o.

Wiem, Belindo...
Nie musisz nic m�wi�.

t�umaczenie: Indiana1
korekty: Anonymous