All language subtitles for En.frygtelig.kvinolish

- Widzieli�cie? Pierwszy raz.
- Na zdrowie.

Teraz czerwone wino.

- S�odkie.
- Dziwne po akwawicie.

- Pyszne. Poszukajmy pa�.
- Nie. Nie wolno ci?

- Znajdziemy urocz�.
- To m�ski wiecz�r.

- Kupi�em "Ja nigdy".
- Ty "zawsze".

- Dlatego si� upijemy.
- Chc� zagra�.

Zaczynaj. Czego nie zrobi�e�?

Nie mia�em palca w ty�ku.
Nie pami�tam.

Maibritt mu to zrobi�a.

- M�wi, �e to fajne.
- W szale nami�tno�ci.

Nigdy nie upi�em si� tak,
�eby zasn�� podczas seksu.

- Ja tak.
- A ty nie?

- Psotnik.
- Nie pokazuj na mnie.

- Trzymaj go.
- Przesta�cie.

Przysz�a Pernille.
Precz z kanapy!

Co si� dzieje?

Cze��, Pernille!

- Mi�o ci� widzie�.
- Przyprowadzi�am kole�anki.

- Cze��, Rasmus.
- Silja.

Na zdrowie.
I dzi�ki za przyj�cie!

- Przyja�nisz si� z Pernille?
- Jestem znajom� znajomej.

Rasmus.

- To twoje mieszkanie?
- Tak.

G�upio mi, bo grzeba�am
w twoich rzeczach.

- Drobiazg.
- Co� �wi�tujesz?

Teraz? Nie.

- Kolacja z kumplami?
- Tak.

- I wtedy tarzacie si� po kanapie?
- Zgadza si�.

- Masz w�siki?
- Tak.

Musz� i��.

Na mnie ju� pora.

W tym mieszkaniu
cudownie si� obudzi�.

- Winszuj�.
- Dzi�kuj�. Gdzie mieszkasz?

Daleko.

Sama?

- Z kim�.
- Dobrze.

Chod�.

- Dobrze si� bawi�am.
- D�uga droga dla dziewczyny.

- Jeszcze raz.
- Podaj!

- Co� taki �wawy?
- Jak zawsze.

- Idziemy na piwo?
- I to niejedno.

Pami�tasz Marie, znajom�
znajomej Pernille?

- Przelecia�em j�.
- Serio?

Co za foczka.

- Ma fantastyczne cia�o.
- Gratuluj�.

- To co� powa�nego?
- Spotykamy si� od paru tygodni.

- Brawo. �adny ty�eczek.
- Niesamowity.

- Gratuluj�.
- Dzi�kuj�. Ciekawe, co si� stanie.

Co ty gadasz?
Ju� si� dzieje.

- Mo�esz i�� na piwo?
- A co?

- Masz czas?
- Zawsze.

- "Widz� w twoich oczach..."
- O co chodzi?

- "Mi�o�� jest w powietrzu..."
- Przybastuj. Nie tak szybko.

- Widz�.
- To nie tak.

- Kto to?
- Nikt. Nie, nie.

- Gadaj. Kto to? M�w.
- To Marie.

Grasz na gitarze?

- Dobrze?
- Nie.

Ale mam frajd�.

Zagrasz dla mnie?

- Nie.
- Prosz�.

Jeste� cudowna.

Niewiele tu masz,
ale da�am rad�.

- Na dole jest piekarnia.
- To chod�my.

Tu mi dobrze.

- Id� na obiad do rodzic�w.
- Mi�o.

- Dlatego si� �piesz�.
- Jasne.

- Zosta�, zatrza�nij za sob� drzwi.
- �wietnie.

Wezm� prysznic.

Mo�e p�jd� z tob�?

- Nie za wcze�nie?
- Racja.

Dobrze.

Wychodz�.

- Idziesz?
- Tak.

- Nie. Marie!
- Tak?

- To we�miemy.
- Lody?

- I sos czekoladowy.
- Jak dzieci.

Lody s� nudne.
Z sosem czekoladowym?

Dlaczego nie?

Bo dzi� poznam twoich rodzic�w.

- W�� r�k�.
- Do torby?

To deser?

Wariatka.

- Powinnam zap�aci�?
- Nie.

- Chcia�abym.
- Przesta�.

- Ju�.
- Tak.

Planowa�am, �e b�d� tydzie�,
a zosta�am na dwa lata.

- To by�a wspania�a przygoda?
- Tak.

- Czym si� zajmujesz?
- Tym i owym.

Czego ja nie robi�am?
To takie...

Mam licencjat z historii sztuki.

Pojecha�am do znajomego,
chodzi�am do muze�w,

poznawa�am nowych ludzi,
poszerza�am horyzonty.

Tak wysz�o, �e zamieszka�am
z artystami.

- W Stoke Newington.
- I mia�a� galeri� w salonie.

Gara�, w kt�rym mogli
wystawia� swoje prace.

To by�o wspania�e.
Czu�am si� tam, jak w domu.

Teraz my�l�, �e zajm� si�
czym� nowym.

- Rodzice ci� polubili.
- Ciesz� si�, s� uroczy.

- Te� ci� lubi�.
- Czy�by?

Naprawd�.

Chod� tu.

Ja te� ci� lubi�.

- G�ra rzeczy.
- Za du�o?

Mog� wyrzuci�,
schowa� w piwnicy.

- Albo na strychu.
- �artuj�.

- Nie potrzebuj� tylu but�w.
- �artuj�. Uwielbiam je.

- Kochanie?
- Tak?

- Mo�esz ju� przyj��.
- Dobrze.

Co� tu le�y obok mnie.

- Z jakiej okazji?
- Bo jeste� s�odki.

- Przymierz.
- I jak?

Doskonale.

- Opowiedzie� ci co� zabawnego?
- Tak.

Zanim ci� pozna�em,
mia�em si� wyrwa� na rok.

Objecha� Argentyn� na motorze.

Pi� wino, je�� mi�so.

Ale to nie jest zabawne.

Od naszego spotkania nawet raz
o tym nie pomy�la�em.

Dobrze.
To te� nie jest zabawne...

ale bardzo s�odkie.

Wyli�esz mnie?

Wyli� mnie.

- Poprzestawia�am.
- �adnie.

Mam mn�stwo pomys��w.

T� �cian� pomalujemy
na niebiesko.

B�dzie jak w paryskim hotelu
w latach dwudziestych.

Wn�trze z jajem. Nie du�skie,
nudne, tylko �mia�e...

- Cze��. Pomy�limy.
- Fajnie.

- S�uchasz CD?
- Czemu pytasz?

Tu mogliby�my trzyma� ksi��ki.

- Nie. S�ucham ich.
- Dobrze.

Od naszego spotkania
s�uchasz tylko winyli.

- Kiedy ostatni raz s�ucha�e� CD?
- Nie pami�tam.

Czyli zniesiemy je do piwnicy.

- S�ucham ich.
- Dobrze.

Pomy�la�am, �e kolory w biblioteczce
b�d� �adnie wygl�da�.

Teraz jest... czarna.

Pomy�lisz o tym?

Chcesz lazani�?

Mo�e tego spr�bujemy?

Dobrze.

Jeden czy dwa?

- Mi�so?
- Do lazanii.

- Nie brzydzisz si� po tym filmie?
- Ale to lazania.

- Pomy�la�am...
- Co dasz?

Ober�yn� i cukini�.
Pokroisz w plastry...

- Smakuje jak mi�so.
- Przesta�.

Dobrze. To wezm�
wafle ry�owe.

- 106 euro 50 cent�w.
- Tak. Kart�.

- Co robisz?
- Pracuj�.

Ja pracuj�.

- Musz� to sko�czy� dzi� wieczorem.
- Wiem.

- J�drne?
- Jej nie obwisn�.

- Pytam, czy j�drne?
- I mi�kkie. Dotkn��em ich.

- Wszystko si� sko�czy�o z gulaszem.
- I prawie si� pobili�my.

Lars j� obmacywa�. Ta�czy�e�
bardzo blisko jej piersi.

"Jaki �adny sweterek."
Wkurzy�a si�.

Wr�ci�e� do domu,
zanim dzieci si� obudzi�y?

Najm�odszy ju� wsta�,
a ja "Kochanie..."

"Tatu� si� zdrzemnie."

Dotar�e� do domu w niedziel�?

- Chcesz burgera?
- Konam z g�odu.

- Jak ci z Marie?
- Chyba dobrze.

Fajnie mieszka si� razem,
ale ma mn�stwo rzeczy.

Ka�dy z nas to �wiczy�.
Wybierz swoj� walk�.

- Cze��, kochanie.
- Cze��. Nied�ugo b�dziesz?

- Jak to?
- Na kolacj�.

Id� z kumplami na burgera.

- Nie uprzedzi�e� mnie.
- W�a�nie to ustalili�my.

Dobrze. Trudno.

- Przygotowa�am kolacj�.
- Um�wili�my si�?

Nie liczy�am,
�e przyjdziesz do domu.

- Idziesz?
- Tak. Minutka.

- Smakuje?
- Tak.

Zosta�o? Zjemy jutro.

- To?
- Czemu nie?

Wpad�am na fajny pomys�.

- Kalendarz.
- Dobrze.

Marie... Rasmus...

I razem.

Trzy markery: ��ty,
czerwony i czarny.

Czerwony zamazuje ��ty,
a czarny czerwony.

A ��ty?

Niczego nie zamazuje. Jest
na zwyk�e, codzienne spotkania.

Kiedy wychodzisz ze znajomymi
albo na kaw�.

Czerwony do wa�niejszych rzeczy,
kt�re trzeba zaplanowa�.

Koncert, kolacja.

Musisz o tym pami�ta�
i nie mo�esz prze�o�y�.

A je�li kawa z Troelsem
jest dla mnie czerwona,

a nie ��ta?

Sam decydujesz.

Ale je�li kawa z Troelsem jest
wa�niejsza ni� koncert ze mn�...

Dobrze.

- Ty wybierzesz.
- Jasne.

Czarny do spraw obowi�zkowych...

Wizyta lekarska, �lub...

- Musimy wszystko zapisywa�?
- Nie.

Ale je�li zapiszemy,
�atwiej ogarn��, co robimy.

I b�dziemy wiedzie�,
kiedy jeste�my razem.

Futbol, siedemnasta.

- Gotowe.
- Dzi�kuj�.

- Rasmus?
- Cze��, Troels.

Cze��, Pernille.

- Co tu robicie?
- Sprzedajemy.

- Na pchlim targu?
- Tak.

- My�la�em, �e obaj ich nie cierpimy.
- Jest mi�o.

- Rasmus to uwielbia.
- Kocham.

- Jestem sprzedawc� na pchlim targu.
- Dobrze.

- Te� macie stoisko?
- Nie, kategorycznie odmawia.

Szkoda mi czasu w soboty.
Jest tyle innych rzeczy do zrobienia.

- Mo�ecie co� tanio kupi�.
- Ch�tnie.

- Sprzedajesz CD?
- Ju� ich nie s�ucham.

- Naprawd�?
- S�ucham p�yt.

- Czarnych?
- Longplaye.

Szala�e� na punkcie
kolekcji CD. Ile?

Nie wiem. Pi�� euro?

- Dwa.
- Dwa?

- Tak.
- Masz got�wk�?

- Nie za tanio?
- Byle si� ich pozby�.

- W porz�dku?
- Pewnie, to na sprzeda�.

Erann DD! Tak dawno
nie s�ysza�am "Nadal wierz�".

Musimy kupi�.

- Nirvana? Koniecznie.
- �wietnie.

Nie mia�em. 10. 20 euro.

- Wezm�. I dla mnie.
- W�a�nie.

- Napijesz si� kawy?
- Tak.

DVD po euro.

Sze�� za pi��.
Mo�e lubisz Brada Pitta.

We�, je�li masz
odtwarzacz blu-ray.

Od razu inaczej.

- Ile zap�aci�a�?
- 200 euro.

Stargowa�am po�ow�.
Musia�am go mie�.

- Mnie si� nie podoba.
- Dlaczego?

Dla mnie to bohomaz.

Nie m�w tak. Sp�jrz na to,
jak na dzie�o sztuki

i powiedz, co ci si�
w tym nie podoba.

- Nie wiem, co przypomina.
- To obraz abstrakcyjny.

- Nie oddaje rzeczywisto�ci.
- Ale nie mo�e tu zosta�.

Tu jest dla niego
najlepsze miejsce.

- Gdzie indziej go powiesi�?
- To nasz dom?

- Nasz?
- Tak.

Czyli to wsp�lna decyzja?

- Tak teraz pogrywamy?
- Zgadza si�.

Dobrze.

�wietnie. Masz racj�.

- Musz� go zdj��.
- Tak.

- Oddam go Annice.
- Koniecznie.

Dlaczego wpisujesz futbol
na czerwono?

Bo jest wa�ny. Zaplanowany.

- Ja decyduj� o kolorze?
- Tak.

- Mog� co� ci poradzi�?
- Tak.

Je�li rozdzielisz talerze,
b�d� umyte.

- Popatrz...
- Umiem wk�ada� do zmywarki.

- O kt�rej jutro wychodzisz?
- Mam wolne.

- Od roku nie pracuj� we wtorki.
- Szcz�ciara.

Ja musz� by� o �smej.

Co si� sta�o?

Ty mi powiedz, co si�
z tob� dzieje?

Jak si� czujesz?

Dobrze.

Rasmus.

- Co?
- Co si� sta�o?

Obraz mi si� nie podoba�,
a ty si� w�ciek�a�.

Nie rozumiem. Powiedzia�em
tylko, �e to bohomaz.

Nie chodzi o obraz.

Ja... Czuj�, jakbym ton��.

Moje rzeczy nie maj� prawa
tu by�, a twoje s� wsz�dzie.

O czym m�wisz?

Moje CD... DVD...

Jakbym przesta� by� sob�
i nie by�o tu dla mnie miejsca.

Od dawna to czujesz?

Nie my�l� o tym ci�gle...

ale od paru tygodni.

Czemu od razu nie powiedzia�e�?

Nie gryz�. Prawda?

Nie.

Straci�e� pewno�� siebie.

Nie mog� mie�
zagubionego ch�opaka...

bo jestem stanowcz� kobiet�.

Wiem, czego chc�.

Potrzebuj� faceta, kt�ry
stanie ze mn� w szranki.

Moi poprzedni umieli
mi si� przeciwstawi�.

Je�li nie potrafisz, zaw�aszcz�
ca�� przestrze�. Walcz o swoje.

- Jasne?
- Tak, ale...

Je�li zale�a�o ci na CD, trzeba by�o
powiedzie�. Co� by�my wymy�lili.

Powinienem by�
bardziej asertywny.

To nam obojgu dobrze zrobi.

Chod� do mnie.

Ciesz� si�, �e mi powiedzia�e�.

Wybra�by� si� z kolegami?

Chyba tak.

Jestem zaj�ty. Jak wszyscy.

- To dobrze by ci zrobi�o.
- Co takiego?

Upi� si�, w��czy�.

Zbiera� nowe wra�enia.
M�g�by� wyj�� w pi�tek.

Wpisa� w twoim kalendarzu?

- Wiesz, o kt�rej wr�cisz?
- Nie.

Chyba p�no.

- Co robisz?
- Koktajle.

- Dlaczego?
- Upij� si� pod twoj� nieobecno��.

- �artuj�.
- Ale co robisz?

- Klub kolacji pi�ciogwiazdkowej.
- Klub kolacji pi�ciogwiazdkowej?

- Nie m�wi�a�.
- Tam jest.

Idziesz w tej koszuli?

Tak.

- Wychodz�!
- Chwileczk�.

Baw si� dobrze.

- Wr�cisz, kiedy wr�cisz.
- Tak.

- Dobrej zabawy.
- Nawzajem.

Teraz musisz zbi� wszystkie.

- M�g�bym gra� wiecznie.
- Dobrze, �e jestem bogaty.

Co za koszmar.

- Pogadamy?
- Jasne.

Nie wiem, co jest
normalne, a co nie.

- Z czym?
- Z Marie.

- Jasne.
- Jakbym...

- Stawa� si� innym cz�owiekiem.
- Pewnie.

- Czyli rozumiesz?
- Tak.

Ka�dy zwi�zek jest inny,
wi�c szukanie normalno�ci...

prowadzi donik�d. Dzi�kuj�.
Musisz...

- Odkry�, czego chcesz.
- Ale czy to znaczy...

Daj mi przyk�ad, kiedy
czujesz si�, jak inna osoba.

- To wiele rzeczy.
- Czyli?

Dzi�, kiedy wychodzi�em,
przyjmowa�a go�ci.

Zastanawiam si�, czy
chcia�a si� mnie pozby�.

- Nie mo�e zaprasza� znajomych?
- Mo�e.

- M�wi� o uczuciu.
- Jakim?

- Poczuciu niesprawiedliwo�ci.
- Krzywdy?

M�wi�e�: wybierz swoj� walk�.
Daj i bierz.

Gdyby w twoim domu by�y dziewcz�ta
i koktajle, a Pernille powiedzia�a...

- Chodzi o ciebie, nie o nas.
- To by� przyk�ad.

Podaj przyk�ady z twojego
�ycia, to ci� zrozumiem.

- Nie chodzi o mnie.
- W�a�nie, �e chodzi o ciebie.

Tw�j zwi�zek. To, czego chcesz.
Nie jeste� z ni� szcz�liwy.

Masz trzy rozwi�zania: zosta�
i pogodzi� si� z tym, co jest.

Zosta� i walczy�, �eby to zmieni�
albo sobie to odpu�ci�.

We� si� w gar��.

Pogadaj z Marie i ustal,
czy dalej chcesz j� bzyka�.

Teraz b�dziemy pi�
i gra� w bilard.

Wszystko si� u�o�y.
To minie.

- Piwo!
- �wietnie.

Zacz�li�cie beze mnie?

- Wcze�nie wr�ci�e�.
- To jest wcze�nie?

- Tak, dopiero kwadrans po p�nocy.
- Jeste�my nudni?

- Tak. A moje przyjaci�ki nie s�.
- Widz�.

- Nast�pnym razem mnie przedstawisz?
- O czym m�wisz?

Kiedy przychodz� go�cie, chcia�bym,
�eby� mnie przedstawi�a.

Przywitaj si�,
nie widz� problemu.

Nie kiedy wbijaj� obcasy
w nasz� kanap�.

Nie by�o a� tak �le.
Przesadzasz.

- Nie.
- Tak wygl�da.

- Dok�d idziesz?
- Do Rebeki.

Parapet�wka, przenosz� si�
do nowego biura.

- Kiedy to zaplanowa�a�?
- Dzi� wieczorem.

Wspomnia�a... Co ci odbija?

Dlatego, �e tak wcze�nie
wr�ci�e�?

Mia�em siedzie� sam w barze,
kiedy kumple ju� wyszli?

- Nie ka�� ci tego robi�.
- To co?

Sp�dzi�am cudowny wiecz�r
z przyjaci�kami. Ta�czy�y�my.

Szala�y�my. Nie chc� czu� si�
winna z tego powodu.

Mo�e wybierzemy si� na randk�?

Dobrze nam to zrobi.

K�ad� si�, posprz�tam jutro.

Obci�gniesz mi?

Zrobisz mi loda?

- Nie.
- Obci�gnij.

- Nie.
- Obci�gnij.

Nie. Nie.

Wybacz.

To jest obrzydliwe.

Randka.

Witaj.

- Zapal� �wiat�o.
- Jest balkon.

- Z widokiem na Kopenhag�.
- �adnie tu.

Podasz mi szampana?

- Chocia� stoi obok ciebie?
- Tak.

Co to?

- Chyba kartka?
- Tak.

"Moja ukochana. Droga Marie.
Dzi� jest nasz dzie�.

Mam nadziej�, �e czeka�a�
na niego, tak jak ja.

Ciesz� si�, �e tu jestem z tob�,
bo ci� kocham.

Wypijmy za to,
za dzi� i za nas."

Prawdziwy szampan.

- Wypijemy po lampce i ruszamy.
- Tak szybko?

Zd��ymy wypi�, ale mamy
napi�ty program.

- Dok�d idziemy?
- Zobaczysz.

Walczysz z tym.

- Z czym?
- Niewa�ne. Ogl�dajmy sztuk�.

- Co?
- Zatrzymujesz si� wtedy, kiedy ja.

Bo chc� by� z tob�.

- Boisz si� mnie?
- Co?

- Spyta�am, czy si� mnie boisz?
- Dlaczego? Powinienem?

Wygl�da, jakby� si� ba�. Kiedy
spyta�am, zrobi�e� to z ramionami.

- Co takiego?
- Ca�y si� spi��e�. W ten spos�b.

- Zn�w to robisz.
- Co?

Chodzisz wok� mnie na palcach.
Nie mog� tego wytrzyma�.

Nie wiem, co takiego ci zrobi�am,
dlatego pytam.

Cackasz si� ze mn�, jak z jajkiem.
Obskakujesz mnie, jak psiak.

Dlaczego musisz tak si� zachowywa�?
Czemu nie potrafisz by� sob�?

B�d� sob�, tylko nie czesz si�,
jak durny pi�karz.

Przepraszam, ale jakby by�o
was dw�ch.

Cudowny, zabawny Rasmus,
w kt�rym si� zakocha�am.

I Rasmus, kt�rym jeste� teraz.
Przera�ony, �eby mnie nie rozgniewa�.

Powiedz mi, je�li si� myl�.

Ale chyba jeste�
ociupink� zagubiony.

- I niepewny siebie?
- Zamknij si�! Stup pysk!

- Milcz!
- Uspok�j si�.

Sko�czy�e�? Zadowolony?

Jeste� maciupci.

Rasmusie, male�ki cz�owieczku.

Marie?

Znikn�� na trzy miesi�ce i zrobi�
niesamowit� wystaw�.

Wykroczy� poza utarte
rozumienie dzie�a sztuki.

A potem straci�o to
na warto�ci w por�wnaniu...

Z tym, co my produkujemy.

I ze wszystkimi wytworami
londy�skiego podziemia...

- Rasmus.
- Jonathan.

- Jestem ch�opakiem Marie.
- Mieszka�em z ni� w Londynie...

- Ale nie widzieli�my si�...
- Dwa lata?

- Daniel ma dzi� wernisa�.
- Jest w mie�cie?

Niesamowite.
Ch�tnie przyjdziemy.

- Jak my�lisz? Co� zaplanowa�e�?
- Nie, nic.

- Wspaniale. Dam ci adres.
- Super.

Spotkanie londy�czyk�w.
Cudownie.

- �licznie wygl�dasz.
- Dzi�kuj�. Do zobaczenia.

Mo�e doko�czymy randk�
innego dnia? Od�o�ymy.

- Cz�� druga?
- Zgoda.

Dawno nie widzia�am londy�skiej ekipy
a potrzebuj� tw�rczych umys��w.

Po��czy�em rzeczy,

kt�re nie powinny by� razem.
Oto efekt.

To mo�e by� alienuj�ce,
ale nie chc� pretensjonalno�ci.

Chodzi o wymy�lanie proces�w.

B�yskotki i ten go��.

Piwo?

- Dzi�ki.
- Chod�.

Wspania�a wystawa.

Ile� tu impresji dla mnie.

Nie mog� si� doczeka�, kiedy powiem
o tym Danielowi. Masz tysi�ce pyta�?

- Jeszcze nie obejrza�em. Obejdziemy?
- Ju� widzia�am.

- A ty, Rasmusie?
- Tak, obejrza�em.

- Co� polecasz?
- Nie powiniene� mnie pyta�.

- Dlaczego?
- Nie znam si� na sztuce.

Patrz� po swojemu.

Tak nale�y do�wiadcza� sztuki.

Ogl�dasz, czujesz co� albo nie.

Nie mo�esz traktowa� uczu�
jako miernika.

Postrzegam prace Daniela
jako wyzwanie wobec...

- Konwencjonalnego pojmowania sztuki.
- Interesuje mnie zdanie Rasmusa.

Czujesz co�, gdy na to patrzysz?

- Tak, ale nie powinienem tego m�wi�.
- M�w.

To plakaty malowane
przez dzieci.

- Plakaty dzieci? To twoja opinia?
- Tak.

Tobie si� podoba?

- Bardzo.
- Serio?

- Tak.
- Zawsze by�a� pokr�cona.

- James.
- Cze��.

- Poznali�my si� w Londynie.
- Maja?

- Nie.
- To Rasmus.

- Mieszkali�cie w Stoke Newington?
- Tak.

Co robisz, kiedy nie patrzysz
na dzieci�ce plakaty?

- Pracuj� za du�o.
- Dobrze.

- Mam niewielki interes ze znajomym.
- Interes?

- I cz�sto chodz� do muze�w.
- Ci�ga ci� po muzeach?

- Bez przerwy.
- Gdzie by�e�?

- W Luizjanie.
- Dobrze. I co my�lisz o Luizjanie?

- Restauracje mi si� podoba�y.
- Uwielbiam ci�!

- Maj� �wietne restauracje.
- Doskona�e.

- To jedyna dobra rzecz.
- Serio?

- Poza tym nuda.
- Te otwarte kanapki.

- Holbaek! By�e� tam?
- To nowe i ciekawe.

- Sam nie wiem...
- Zr�bmy to. Marie.

Mamy fantastyczny pomys�.
Rasmus, ja i "fusion".

Robimy sztuk� i analiz�...
czego�.

Nie wiemy. Najlepsze jest to,
gdzie b�dziemy.

- Jak my�lisz: gdzie?
- Nie wiem.

Holbaek! Zostaniemy
w cholernym Holbaek...

z najwi�ksz� firm�,
jak� widzia�a�.

Ju� jest centrum kulturalnym
zachodniej Zelandii.

Mo�esz z nami zamieszka�,
je�li chcesz.

- W tym samym domu.
- Chc� wyj��.

- Ale dobrze si� bawimy.
- Tak. I chc� wyj��.

- Nie. Zosta�.
- Rasmus.

Dzi� mia�a by� randka?

Rasmusie, pos�uchaj. Wpadli�my
na doskona�y pomys�.

�oso� jest dzikim zwierz�ciem.
�wietnie, ale dorsz ma surowo��...

Marie...

- Poczekaj...
- Nie dotykaj mnie.

Co si� dzieje?

- Mo�emy pogada�?
- Tak.

- Kto to?
- Rasmus. Tu porozmawiajmy.

- W porz�dku?
- Tak.

- Co si� sta�o?
- Chodzi o Marie. Ja...

- Znasz mnie?
- Tak.

Czy jest co� z�ego we mnie,
czego nie widz�?

- Powiedz.
- Jeste� w porz�dku.

Chyba zwariuj�.

Uspok�j si�.
G��bokie wdechy.

Chcemy ci pom�c, ale teraz
nic nie mo�esz zrobi�.

Tylko oddychaj g��boko.

Prze�pij si�.

Jutro rano spojrzysz
na wszystko w innym �wietle.

- Zaraz przyjd�.
- Czekam.

Cholera jasna.

- W porz�dku?
- Tak.

Wy�pij si�. Pogadamy,
ale to nie twoja wina.

Daj pyska.

- Prze�pij si�. Zadzwoni�.
- Dobrze.

Obgadamy to. Cz��.

�aduje si� do nas w �rodku nocy.

Wstaj� o pi�tej!
Teraz nie zasn�!

Co �le robi�?

Nic mi nie wychodzi.

Id� na twoj� imprez� i staram si�
by� sob�. Gdzie tu problem?

Mo�e ty jeste� problemem?
W�a�nie taki.

Spr�buj by� kim� innym.

Zmie� si�.

Mo�e wtedy zdo�am z tob�
wytrzyma�. Nie s�dzisz?

Na pocz�tek nie patrz jak
debil, kiedy do ciebie m�wi�.

Przesta� czuli� si� do psa,
jak dziesi�ciolatek.

To by�oby dobre.
Nie obejmuj matki,

jakby� nigdy jej nie widzia�,
skoro odwiedzasz j� co niedziel�.

I zdj�cia z twojego
dzieci�stwa...

S� obrzydliwe. Przenie� si�
z powrotem do rodzic�w...

B�dziecie siedzie� przy stole...

ze wstr�tnym kundlem i gada�
o niczym. Urocze, prawda?

- To ci si� podoba?
- Co ty wyprawiasz?

Co?

- O czym chrzanisz?
- �e co? Ja ci� pytam.

- Oczywi�cie, �e nie. Co to ma by�?
- Tylko zadaj� ci pytania.

Nie musisz tego robi�.

Chcesz mieszka� ze mn�?

Czy �y� jak nastolatek, kt�rym
by�e�, zanim si� poznali�my?

Je�li tak wolisz,
wr�cimy do domu,

spakujemy moje rzeczy
i b�dziesz m�g�

z powrotem powiesi� swoje plakaty.
U�o�y� DVD i odnale�� CD.

By�abym zapomnia�a,
trzeba te� znale�� gitar�?

W�a�nie, grasz koszmarnie.

Randka? Jeste� taki s�odki.

A� mnie mdli.
Takie to s�odkie.

Robisz to tylko dlatego,
�e czujesz si� niepewnie.

Jakie to obrzydliwe. Spraw mi
niespodziank�, je�li chcesz.

To �atwe. B�d� m�czyzn�
i we� mnie.

Sko�czy�a�?

Sze�� minut.

- Mam!
- Dobra robota!

- Co si� sta�o?
- Musisz poda� od razu!

Tylko na urodziny.
Poza tym cola odpada.

W przedszkolu nie daj� im cukru.

- Johanne jest jak twoja �ona.
- I co z tego?

- Panie decyduj�.
- Rozmawiali�my te� o kaskach.

- Prosz� siedem piw.
- Ju� si� robi.

- Co si� dzieje?
- Bo co?

Jakby�my zmienili si�
w grup� wsparcia mamusiek.

- Pozbiera�e� si� po Marie?
- Tak.

Powa�nie?

Potrzebowa�em czasu,
ale jest ju� dobrze.

- Idziesz?
- Musz� zabra� dzieci.

�wietnie si� bawi�em.
Cze��.

Tak si� ciesz�.
Wspaniale.

- Gdyby� chcia� pogada�, zadzwo�.
- Pewnie.

- Co tam?
- Idziemy.

- Nie. Przynios�em piwo.
- Wybacz. Musimy.

- Akurat dla nas dw�ch.
- Dla mnie tylko jedno.

Pernille przys�a�a esemesa.
Dzi� musz� wcze�niej wr�ci�.

- Zadzwo�.
- Jasne.

Kom�rka mi pad�a, wi�c
pomy�la�am, �e przyjd�.

- Tak.
- Bo potrzebuj�...

- Mog� wej��?
- Jasne.

- Wejd�.
- Dzi�kuj�.

- Czego potrzebujesz?
- Chodzi...

O ten obraz, kt�ry
kupi�am od Anniki.

- Masz go?
- Tak.

To �wietnie.

Robi wystaw� i zapyta�a,
czy mo�e po�yczy�.

- Niech go we�mie.
- Nie jest tw�j.

- M�j, bo kupiony za moje pieni�dze.
- Zale�y, jak na to patrze�.

Powiedzmy, �e to wsp�lny obraz.

I pozwol� ci z nim
zrobi�, co zechcesz.

Dzi�kuj�.

- Rezerwujesz bilet?
- Tak.

- Do Argentyny?
- Tak.

- �wietnie.
- B�dzie �wietnie.

- Wyje�d�am na rok.
- Dobrze.

Pora na mnie.
Dzi�kuj� za obraz.

T�skni� za tob�.

Nie powinnam by�a tego m�wi�?

- Nie wiem.
- Chodzi o to...

�e my�la�am o nas.

Co� mi m�wi... �e to
si� nie sko�czy�o.

To mi nie le�y.

Ale mo�e... tylko mnie.

Sam nie wiem.

Uwa�am, �e...

to, co mieli�my by�o super...

wyj�tkowe...
fantastyczne i jedyne.

Nie s�dz�, �eby� to
znalaz� gdzie indziej.

Uton�o w tej ca�ej reszcie.

Ale mo�na nad tym pracowa�

i wychodzi coraz lepiej.

Ja wiem, �e czasem
m�wi� okropne rzeczy.

Musz� nad sob� pracowa�...

I mog� to zmieni�.

Wiem, �e pope�niamy
okropny b��d...

je�li nie wybierzemy mi�o�ci.

Niespodzianka! Bociankowe!

Wariatka. Prosto z Londynu.

- Jest cudownie.
- Podam g�r� owoc�w.

- Umy�e�?
- Wszystkie.

Mam ochot� na lemoniad�.
Zrobisz dzbanek?

- Wezm�.
- Pom�c?

- Nie, on da rad�.
- Zawo�aj mnie.

Owoce.

Roz�o�ysz na dwa talerze,
�eby�my postawi�y na stoliku?

- Na dw�ch?
- Tak.

P�miski owoc�w.

Cz�stuj si�. Do oporu.

Tekst: Danuta Dowjat