All language subtitles for The.Old.Man.S01E03.1080p.WEBRip.x265-RARBG

STARY CZ�OWIEK

Cze�� babciu.

Podobno posz�a� do apteki.

Wracam w�a�nie do domu.

Kupi�em te ekstramocne.

Nie mieli tych na b�l plec�w.

Te na b�l plec�w
i te ekstramocne to to samo.

Tyle, �e s� w r�nych opakowaniach.

Ale to jedno i to samo, babciu.

Fizycznie i chemicznie
identycznie. Dos�ownie.

Tak.

�eby by�o ciekawiej?
Nie wiem, dlaczego, ale�

Musz� ko�czy�, babciu.

Bo jestem przy ludziach,
a to si� powoli robi �mieszne.

Tak.

Dobra. Do zobaczenia.

Przepraszam, jecha� ju� 1-18?

Nie. Znowu si� sp�nia.

Dzi�ki.

Pom�c?

Tak. Dzi�kuj�.

Halo?

Czeka�em na ten telefon.

Moment, prosz�.

Pojad� nast�pnym.

Dzi�ki.

Wiesz, czym si� zajmuj�?

�w poprzednim �yciu,

i robi�em wszystko, by tego nie powtarza�.

Dosta�em ten numer. Przyj��em go.

Sam nie wiem, dlaczego.

Chyba uzna�em, �e to OK,

bo i tak nie powa�y�bym si� go u�y�.

Dlaczego by� si� nie powa�y�?

Facet, kt�rego mia�e� odwiedzi�

My�la�em, �e pewnie
nigdy wi�cej si� nie odnajdzie.

W tym �wiecie trudno znikn��.

- Masz o nim wysokie mniemanie.
- Jeste� w tym dobry?

- S�ucham?
- Czy jeste� w tym dobry?

Inaczej nie dosta�by� do mnie numeru.

Te� tak s�dz�,
ale chcia�bym to us�ysze� od ciebie.

Tak. Wiem, co robi�.

Co si� dzieje?

Znale�li�my go.

- Kogo znale�li�cie? Chase�a?
- Chyba tak.

Starsze ma��e�stwo zatrzymano
wczoraj do kontroli.

M�� nie mia� dowodu,

nie wzbudzi� podejrze�, bo nie by� sam.

A tak szukamy.

Ale szef znalaz� to
w dokumentach o niskim priorytecie.

Szef to znalaz�?

Nie rozumiem twojego zdziwienia.

Wyk�adam w Akademii
o sposobie my�lenia zbieg�w.

Po�owa kursu jest o nim.

Lokalny oddzia� namierzy�
tych policjant�w.

Wys�ali�my zdj�cie Chase�a
z prawa jazdy z Vermont.

Czekamy na potwierdzenie
i je�li b�dzie pasowa�, jedziemy.

Mi�o, �e wreszcie pan do nas do��czy�.

Nikt mnie nie uprzedzi�,
�e wcze�niej zaczynamy.

Doprawdy?

S�ysza�em, �e pr�bowa� pan wczoraj
podej�� agentk� Adams.

Ja?

Nie, absolutnie.

Pana zdaniem ona k�amie?

Nie u�ywam tego s�owa.

Mo�e co� jej si� pomyli�o.

Czasami po prostu� jestem ciekawski.

I nie potrafi� si� powstrzyma� od pyta�.

A co panu na nie odpowiedzia�a?

Kaza�a mi spierdala�.

W�a�nie.

Powinienem si� spodziewa�,
�e nic mi nie powie, co?

No, nie wiem.

Gdy robi�em to, co pan,

czasem pyta�em, by uzyska� odpowied�.

A czasem,
by zobaczy�, jaka b�dzie reakcja.

Czasem rzuca�em pytanie i patrzy�em,

jak sytuacja si� rozwija,

czekaj�c, czy nie doprowadzi mnie to
do czego� ciekawego.

Zabawne. Pr�buj� rozgry��,
z kt�rej z tych trzech opcji

korzysta pan w tej rozmowie?

Fajnie, co?

Grzebie pan przy sprawie,
w kt�rej niczego nie mo�na by� pewnym.

Ju� pan pomy�li, �e j� rozpracowa�,
a tu klops.

Niech pan lepiej uwa�a, Waters.

Mo�e si� pan przejecha�.

To on. Obaj policjanci potwierdzili.

Marty, powiedz kapitanowi Lesliemu,
�e mo�e dzia�a�.

SWAT te� jedzie.

Kiedy tam dotr�?

Oko�o dwie godziny. Zaraz to ustal�.

To za d�ugo. Musz� tam by� wcze�niej.

Potwierd�cie,
�e trzecie pi�tro wie o akcji.

Dajcie zegar na ekran.
Kiedy SWAT tam dotrze?

A my�la�em, �e pan nie chce go z�apa�.

Gratuluj�. Ciesz� si�,
�e si� co do pana myli�em.

Jeszcze jedno, Waters�

Je�li chce pan co� o mnie wiedzie�,

prosz� nie n�ka� moich ludzi.

Miej jaja i sam mnie zapytaj.

Wci�� pan uwa�a,
�e to o mnie musi si� martwi�?

Mo�e i nie wiem, w co si� wpakowali�my,

dlaczego tu jeste�my,
ani jak to si� zacz�o.

Ale mo�e nie tylko ja?

MALORY LE MORTE D�ARTHUR

Jest tu kto?

M�wi�em ci�

Prawda, �e m�wi�em?

Siostra m�wi�a, �e ju� ci� nie zobaczymy.

A co ja na to?

Obieca�em, �e tak czy inaczej wr�c�

M�wi�em, �e jest za g�upi,

by odpu�ci�, p�ki na to czas.

Nawet je�li zawiedzie, wr�ci.

Mam bro�.

Prawdopodobnie j� mam.

To troch� potrwa,

ale jestem prawie pewien,
�e jest w drodze.

Stany Zjednoczone bardzo wyra�nie

da�y wszystkim do zrozumienia,

�e nie chc� mi pomaga�.

Jak to jest,
�e ty jeden tego nie us�ysza�e�?

To mo�liwe. Czasem s�ysz� tylko to,
co chc� us�ysze�.

Czemu tu jeste�?

Ju� ci m�wi�em. Zaci�gn��em si�,
�eby zabija� Rosjan.

Tylko tutaj na to pozwalaj�.

To du�y kraj.

Mo�esz to robi� gdziekolwiek.

Czemu jeste� tutaj?

P�ki Agencja wspiera

waszych wrog�w, b�dzie pod g�rk�.

Ka�da walka jest pod g�rk�.

I dlatego nazywaj� to walk�.

Nie z moj� pomoc�.

Mog� zdoby� dla was rzeczy,
kt�rych sami nie zdob�dziecie.

Mog� wam pom�c zrobi� to,
czego sami zrobicie.

Nie na d�ugo.

Pr�dzej czy p�niej CIA to ukr�ci.

Pr�bowali ju�.

Jestem tu wbrew ich rozkazom.

I pozyskuj� dla was zaopatrzenie
bez ich wiedzy.

Dlaczego?

Walczymy z Rosjanami od dw�ch pokole�.

Na tym polu bitwy
mo�emy ich wreszcie pokona�.

Ten, kto zada ostatni cios�

nie mo�e by� pacho�kiem,
kt�rego CIA my�li, �e mo�e kontrolowa�.

To musi by� kto� wart tej chwili.

Jestem tu d�u�ej, ni� my�lisz.

Dochodz� mnie spo�r�d wzg�rz
szepty o tobie.

To powiniene� by� ty,

kiedy ju� opadnie kurz.

Kto to?

Dochodz� ci� szepty spo�r�d wzg�rz.

To ona szepcze.

Je�li chcesz do nas do��czy�,

j� te� b�dziesz musia� przekona�.

Moj� �on�.

Jest taka chwila�

Gdy wiesz,
�e widz� tylko tak� wersj� ciebie,

jak� chc� widzie�.

I jest inny moment,
kiedy zdaj� sobie spraw�, �e si� mylili.

Gdzie� tam jest jaka� inna wersja ciebie.

Pewnie zawsze tam by�a.

A ty widzisz, jak ich to niszczy.

W przypadku mojego m�a,
nie by�o to a� tak zaskakuj�ce.

Zanim cokolwiek mu powiedzia�am�

Podejrzewa�am, �e�

B�dzie mia� problem z tak� wersj� �ony,

kt�ra nie stara si� z ca�ych si�,
by by�o mu wygodnie.

Ale z moim synem�

To by�o naprawd� trudne.

Gdy twoje dziecko
patrzy na ciebie w taki spos�b.

W jaki spos�b?

Jak na kogo�, kto�

nie jest wart zachodu.

Kt�ra godzina?

- 8:27.
- Cholera.

- Co?
- Musz� i�� do banku.

Otwieraj� o 9.00
i je�li nie zd��� na otwarcie,

nie b�dzie z kim za�atwi� sprawy.

Zanim wyjdziesz, musz� ci co� powiedzie�.

Tak? O co chodzi?

Dosta�em dzi� wiadomo�� od wykonawcy.

Co� mu si� pozmienia�o
i mo�e zacz�� ju� teraz.

Okazuje si�, �e musz� tam by�,
zanim zacznie, wi�c�

Musz� wyjecha�.

Zosta�bym d�u�ej,
ale jak mi przepadnie to okienko u niego�

Jasne. Rozumiem.

Chcesz jecha�?

- Do Montany?
- Tak.

Nie �artujesz?

Nie s�dz�.

Nie mog� jecha� do Montany.

Mam tu sprawy do za�atwienia.

Dobrze si� wczoraj bawi�em. A ty?

Tak, jak te�.

Dla mnie to by�o bardziej�

jak pocz�tek ni� koniec.

Oto, co si� stanie.

Za�atwi� sobie jak�� kaw�,

a potem pojad� do banku powrzeszcze�
przez dwie godziny na nieznajomego.

A jak ju� to za�atwi�, wr�cimy tu,

zrobimy lunch i o tym pogadamy.

Nie m�wi� �nie�. W ko�cu kto wie?

Na kilka dni mo�e by� fajnie.
Tylko musz� to teraz za�atwi�.

Nie mog� tak.

- Jak?
- Tak.

Za te kilka godzin ju� mnie tu nie b�dzie.

Przykro mi, ale nie mog� czeka�.

Nie mo�esz? Dlaczego?

Dlaczego nie poczekasz
do lunchu z podr�,

kt�ra zajmie trzy dni?

Wczoraj�

powiedzia�a� temu policjantowi,
�e jestem twoim m�em.

Jak s�dzisz, dlaczego tak zrobi�a�?

Nie wiem.

Dlaczego sk�ama�a� policji?

Dlaczego chcia�a� mnie przed nimi chroni�?

Szukali ci�.

Dlaczego ci� szukali?

Dlaczego ci� szukali?

Cokolwiek okropnego
sobie teraz wyobra�asz,

zrozum, �e to nie to.

To kwestia polityczna.

Walczy�em w wojnie,
kt�r� m�j kraj wspiera�,

przeciwko wrogom,
kt�rych m�j kraj pot�pi�.

Zrobi�em to�

Zrobi�em to po z�ej stronie granicy,
ale to nie powinno mie� znaczenia.

Ale dla pewnych ludzi
to by�o wa�ne, nawet bardzo.

To ju� zamierzch�e czasy.

- Zoe�
- Czy co� mi grozi?

Nie. Jak tylko wyjedziemy,
wszystko naprawi�.

Jeste� dla mnie zagro�eniem?

Nie. Zoe�

Nie. Cholera.

Mo�esz p�j�� ze mn�,
albo wyj�� tymi drzwiami.

I b�dzie zupe�nie, jakby�

Nigdy mnie tu nie by�o.

Jakby ci� tu nigdy nie by�o?

No wiesz, mog� ci� przes�ucha�, ale�

Nie zrobi�a� nic z�ego. Powiedz im prawd�.

�e ci� ok�ama�em i �e znikn��em.

Ok�ama�e� mnie.

Tak.

Ok�ama�e� mnie�

a teraz mam mas� pyta�.

Jaka by�am, kurwa, g�upia,
�e tego nie zauwa�y�am?

Jak cholernie samotna i smutna?

�atwo ci m�wi�, �e nie ma konsekwencji.

B�d� konsekwencje,
tylko nie dotkn� ciebie.

Musz� odebra�. To moja c�rka.

Cze��.

Nie, wci�� tu jestem.

Nie wyjecha�em.

Wiem. Mamy ma�o czasu.

Bo musia�bym jecha� sam.

A nie chcia�em jecha� sam.

Chcia�em jecha� z ni�.

No, tak. Przemy�l to przez chwil�,

a na pewno si� domy�lisz.

A czemu chcesz to zrobi�?

Chce z tob� rozmawia�.

Nie podchod�.

Halo?

Cze��, Zoe.

Mam na imi� Emily.

Wiem, jak si� czujesz.

Wiem, bo pewnie jako jedyna na �wiecie

kiedy� poczu�am to samo.

W osiemnaste urodziny
tata usiad� ze mn� i powiedzia� mi�

�e m�j �wiat nie jest taki, jak my�la�am.

Wcze�niej gra�am w pi�k�, nosi�am aparat.

Je�dzi�am na letnie obozy.

Ale przed tym, d�ugo przed tym,

na d�ugo przed moimi narodzinami,
trwa�a wojna�

kt�ra �le si� sko�czy�a.

I dosz�o do ucieczki,
kt�ra zmusi�a matk� i ojca do ukrycia si�

pod przybranymi nazwiskami.

Nie mog�am oddycha�.

Bardzo si� go ba�am.

Wyobra�a�am sobie wszystko,
co zrobi�. Krew na jego r�kach.

Ale chyba najbardziej
przera�aj�ca by�a my�l,

jak mog�abym zaufa� komu�,

kto ukrywa� przede mn�
co� tak elementarnego, jak nazwisko?

Potem przysiad�a si� do nas matka,
wzi�a mnie za r�ce

i powiedzia�a: �Nazwa to tylko nazwa.

D�wi�k wydawany, gdy jest z nami,
powiew powietrza�.

Nie ma znaczenia, jak go nazywamy,
tylko kim jest.

Dobro, kt�re uczyni�,
cierpienia, kt�re ukr�ci�,

�ycia, kt�re ocali�.

Tak wiele istnie�. Jej �ycie.

Uwolni� j�.

�ebym i ja pewnego dnia by�a wolna.

�Nazwa to tylko nazwa�.

Je�li nowe nazwisko jest cen� za wolno��,

za sens, za cel,

za znalezienie swojego miejsca na �wiecie,
�eby m�c czyni� dobro�

to niewielka cena.

Ojciec mnie chroni�.

Chroni� moj� matk�.
I s�ysz� w jego g�osie,

�e ciebie te� chce chroni�.

I zrobi to.

Je�li tego zechcesz.
Je�li mu na to pozwolisz.

Czas ucieka, musz� lecie�. On te�.

Wi�c jed� albo zosta�, jak chcesz.

Chcia�am, �eby� wiedzia�a,
z kim ci� zetkn�� los.

Niewa�ne, jakim nazwiskiem
ci si� przedstawi�.

Jak wr�c�, ma ci� tu nie by�.

Zoe! Ju� dobrze.

Dobrze? Co jest niby dobrze?

- Jedziemy.
- Nigdzie z tob� nie jad�.

Nie ma czasu na k��tnie,
nie jeste� tu bezpieczna.

Zoe.

Id� na policj�.

Tam te� mo�esz by� zagro�ona.

Zagro�ona na policji,
ale z tob� bezpieczna?

Teraz to co innego, Zoe.

Nie wiem, komu mo�na ufa�.

Odejd� od mojego auta.

Nie mog� ci� pu�ci�.

Potrzebuj� 5 km.

Za 15 minut.

- Czy UAV ju� dzia�a?
- Cztery minuty.

O, witam. Dzi� na p� etatu?

- Mia�am co� do za�atwienia.
- Co takiego?

- Adams!
- Co� takiego.

Joe uwa�a, �e posz�am sobie rano do kina.

O 7:30 raczej nic nie graj�.

W�a�ciwie, to nie wiem, czy co� graj�,

o 7:30 w kinie.

Ostatni raz by�em w kinie w czasach,

gdy repertuar sprawdza�o si� w gazecie,

a bilet kupowa�o w kasie za got�wk�.

Co jest?

Nic, tylko�

Przypomnia�am sobie,
�e w kinie ostatni raz by�am z Chipem.

- Przepraszam.
- Za co?

Naprawd� stara�am si� o tym nie m�wi�.

A potem, oczywi�cie, od razu o tym.

Nie s�dzisz, �e mo�e niem�wienie
o tym tylko pogarsza spraw�?

Na pewno nie pomaga, prawda?

Od tamtej pory nie by�a� w tym domu.

Jak tylko
si� z tego wszystkiego wygrzebiemy,

mo�e to naprawimy?

Tak.

- Jakie� wie�ci od rana?
- Tak.

Posz�am z Sally Singleton
na bajgle o �smej.

Wypyta�am j� o naszego znajomego.

Powiedzia�em jej, �e moim zdaniem
musi mie� niez�e plecy,

by dosta� taki przydzia�.

- Porter. Brady�
- Tak m�wi�am.

- Mo�liwe, �e Meyers�
- Wszyscy go nienawidz�.

- Jak to wszyscy?
- Dos�ownie wszyscy go nienawidz�.

Wiesz, jak to jest,
gdy czterolatek zadaje proste pytanie,

ty mu odpowiadasz, a on pyta �Dlaczego?�.

Wtedy ty odpowiadasz. A on znowu
�Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?�.

Do tego stopnia,
�e obja�niasz mu natur� rzeczywisto�ci.

- Tak.
- On tak ma.

Sally powiedzia�a, cytuj�:

�Najbardziej w�cibski skurwiel
w historii CIA�.

Faraz Hamzad ma przewag�.

Gramy wed�ug jego scenariusza.

I nagle niewykwalifikowany
i nielubiany intrygant

dostaje t� operacj�?

Jaki to ma sens?

Nie ma.

Nie wygl�dasz na zmartwionego.

Nie, cho� rozumiem,
dlaczego ciebie to martwi.

Tego ci� nauczy�em.
Grasz w t� gr� jak policjantka.

Dla gliny zagadka jest czym�,
co nale�y rozwi�za�.

Ale w tej drugiej grze,

w kt�r� gra�em z Chase�em za m�odu�

i zaczynam podejrzewa�,
�e zn�w w ni� gramy.

W tej grze nie ma zasad.

Jej zagadki nie maj� rozwi�za�.

Prowadz� tylko do kolejnych �amig��wek.

To dlatego ta gra jest tak ciekawa.

To nie jest gra dla cykor�w�

ale wci�ga jak narkotyk.

Mamy problem.

Jaki� samoch�d opuszcza cel.

Mo�emy przybli�y�?

Kto w nim jest?

Nie wiemy, ile os�b.

- SWAT b�dzie za siedem minut.
- �led� samoch�d.

Chwil�.

Przy ulicy rosn� drzewa. Niewiele wida�.

- Cholera.
- Poprosz� gliny, by podjechali bli�ej.

Najtrudniej jest�

uspokoi� umys�
pe�en skostnia�ych przekona�.

To bystre i dobre kobiety.

Ale tyle razy im powtarzano,

�e nie mo�na nam ufa�, �e tylko to znaj�.

- Ale b�dziesz im powtarza�.
- Oczywi�cie, �e b�d�.

Niekt�re historie potrzebuj� czasu,
by si� przyj��.

B�d� je�dzi� st�d tam, ile b�dzie trzeba,

i tak d�ugo, jak trzeba.

I b�d� im t�umaczy�,

�e i Pasztunowie i Uzbecy i Hazarowie,
wszystko jedno,

wszyscy tak samo mog� ci ufa�.

Bo jeste� kim�,
kto poprowadzi ich w wojnie

przeciwko Sowietom
i w ko�cu zaprowadzi pok�j�

Kto to jest?

Cz�owiek, o kt�rym ci m�wi�em.

To John. Pomo�e nam.

John, poznaj moj� �on�, Belour.

- Jest z CIA.
- Niespecjalnie.

Mi�o mi.

- To nie jest dobry pomys�.
- Pewnie, �e dobry.

Niedobry.

On chce pom�c.

Mo�e dasz mu szans� wyja�ni�,
jak to zrobi.

Jeste� tu, by pom�c. No, dobrze.

To co dla nas zrobisz?

- C�, z taktycznego�
- M�j m�� to genialny taktyk.

Co dla nas zrobisz?

Mam informacje o Sowietach, jakich

CIA nie przekazuje nawet ISI.

My te� wiemy o nich wi�cej ni� ISI.

Co dla nas zrobisz?

Mam w transporcie
cztery skrzynie karabin�w M21.

- Mo�e si� wam przydadz�?
- Je�li faktycznie je dostarczysz.

Z naciskiem na �je�li�.

Mo�e i zaczniesz do nich strzela�
z odleg�o�ci dwustu metr�w.

Mo�e i zabijesz ich wi�cej.

Mo�e nawet wywo�asz
niejaki chaos w ich szeregach.

Ale tak nie rozwi��esz naszych problem�w.

Nasze problemy s� o wiele bardziej z�o�one

i naprawd� nie rozumiem,
do czego nam si� przydasz.

900 metr�w.

Co?

Mog� strzela� do rosyjskich
oficer�w z odleg�o�ci 900 metr�w.

200 m to dziecinna igraszka.

Co si� dzieje, Marty?

- Dawa� wizj�.
- Operacyjni, odezwa� si�.

- Zgubili�my go.
- Ja�

Operacyjni, co si� sta�o?

- Mo�emy porozmawia�?
- Co tam si� dzieje?

Po��czcie mnie ze SWAT-em.

O, nie.

Nie chcesz przy tym by�. Zaufaj mi.

W porz�dku.

- Pan zacznie, czy ja?
- Nie bardzo rozumiem.

Tak my�la�em.

Faraz Hamzad dostaje wszystko,
czego chce, od rz�du USA.

A gdy dowie si�, �e rz�d USA
zn�w zgubi� jego cz�owieka,

polec� g�owy.

Nie wiem dok�adnie, co tam si� sta�o,

ale skoro widzia�em,
jak za pierwszym razem ewidentnie

pomaga pan Chase�owi uciec,

zaryzykuj� stwierdzenie,
�e dzi� nie uciek� przypadkowo.

Nie ma opcji, �e ja za to zgarn�.

Zg�aszam to g�rze.

Prosz� dzwoni� do �ony. I do prawnika.

Ma pan przesrane.

�Faraz Hamzad dostaje wszystko,
czego chce�.

Co?

Jest pan ju� drug� osob�,
kt�ra mi to m�wi.

- No i?
- Dlaczego w Langley wybrali pana?

Intryganta bez kwalifikacji,
znajomo�ci i sieci kontakt�w

do kierowania tak wa�n� operacj�.

Nic z tego nie rozumia�em. A� do teraz.

Nie wybra� pana nikt w Langley.

Wybra� pana Faraz Hamzad.

Prosi� osobi�cie o pana albo cho�
o kogo� do pana podobnego.

Kogo�, kto b�dzie w�szy�, zadawa� pytania,

wyci�ga� brudy.

My�la�em, �e chce si� zem�ci�.

�e Hamzad chcia� dopa�� Chase�a �ywego,
�eby m�g� go zabi� osobi�cie.

Ale mo�e Faraz Hamzad
chcia� dosta� Chase�a �ywego.

�eby najbardziej w�cibski skurwiel
w historii CIA

sam go dostarczy�,
bo Faraz Hamzad ma pytania

i chce pozna� odpowiedzi.

On chce si� czego� dowiedzie�. Myl� si�?

- Prosz� pos�ucha�
- Bez takich. Nie myl� si�.

Ale o co on mo�e chcie� zapyta�?

Wiem, od czego si� zacz�o.

To brzydkie i niebezpieczne.
Ale nie ma w tym �adnej tajemnicy.

Co pan wie?

Trzydzie�ci lat temu Dan Chase
wykrad� �on� Faraza Hamzada,

a ja mu w tym pomog�em.

I tyle. To ca�a historia.
Dlatego tu jeste�my.

30 lat temu

kobieta z Hindukuszu pozna�a Amerykanina

zacz�a si� z nim pieprzy�.

Dostrzeg�a szans� na lepsze �ycie
i �atwiejszy dost�p do Walmartu.

Wi�c porzuci�a swojego wata�k� i pojecha�a
za tym Amerykaninem do jego ojczyzny.

I oto jeste�my.

Ale na co liczy Hamzad?
�e po tylu latach j� znajdzie

i po prostu porwie ze sob�?

Ona od lat nie �yje.

Albo ma solidne sole trze�wi�ce, albo�

Przesta�.

To do niczego nie prowadzi.

Zmierzamy w z�ym kierunku.

Dan Chase odpowiada profilowi
cz�owieka z misj�,

kt�ry walczy o s�uszn� spraw�.

Facet, kt�ry za wszelk� cen�,

musi wierzy�,
�e jest po w�a�ciwej stronie,

niezale�nie od konfliktu.

Taki facet i kobieta,
kt�ra pojecha�a za nim

na drugi koniec �wiata,

to para, kt�rej historia
b�dzie o wiele bardziej skomplikowana.

I je�li masz racj�

i Hamzad szuka tu odpowiedzi,

to musimy ustali�, na jakie pytania.

A jedyny spos�b, to zapyta� go osobi�cie.

�Zapyta� go�. Kogo?

Hamzada.

Daj spok�j.

Mam uwierzy�, �e nie mo�esz
przes�a� wiadomo�ci Hamzadowi?

Mog�, ale po co mia�bym to robi�?

A jaka jest alternatywa?

Wr�cisz do siebie
i przyznasz si� do pora�ki?

Mo�esz te� nie ponie�� pora�ki.

Nasza tr�jka da Hamzadowi odpowiedzi,
kt�rych szuka.

Wsadzimy d�ina z powrotem do butelki
i wszyscy b�d� zadowoleni.

- Tak?
- SWAT doje�d�a na miejsce.

Zaraz wejd� do domu.

Lokalna policja szuka tego samochodu,

ale zesp� obawia si�,
�e w domu kto� zosta�.

- Czemu?
- Znale�li dziur�

po kuli w jednym z okien,
mo�e to �lady walki.

W��czy� kamerki,
kiedy wkroczymy do �rodka�

Lewo i prawo, prosto!

Ruszajcie!

Jedynka z boku. Tr�jka otwiera jedynce.

- Uwa�aj na sz�stej.
- Dobry jest.

B�d�my ze sob� szczerzy.
Nie s�dz�, by kto� taki

musia� kiedykolwiek
odpowiada� za swoje czyny.

Tacy go�cie ju� tak maj�.

Jednak ty, je�li masz jakie� tajemnice

i nie chcesz, by wysz�y na jaw�

lepiej uwa�aj.

Bo je�li on mnie zn�w wydyma,

dokopi� si� do tych twoich sekret�w
i u�yj� ich,

by poci�gn�� ci� do odpowiedzialno�ci.

- Delta w �rodku. Jedynka, czysto.
- Przyj��em.

Ruszaj.

U nas czysto.

Ktokolwiek tu by�, przepad�.

Alfa-jeden, wychodz�.

Dobra, jedziemy.

Dobra. Wycofujemy si�.

Za�atwi� nam to spotkanie.

Uwa�aj, czego sobie �yczysz.

Oddychaj, stary. Po prostu oddychaj.

Mo�emy si� przy��czy�?

Dobrze m�wisz po angielsku.

- Dzi�kuj�.
- Uniwersytet za granic� czy w Kabulu?

Nie jestem taki, jak s�dzisz.

Chc� pom�c twojemu m�owi
wygra� t� wojn�. I tyle.

Nie mam �adnych innych zamiar�w.

Wierzysz mi?

Kiedy mia�am siedem lat, rodzice
powiedzieli, �e przenosimy si� do Ohio.

Byli profesorami.

Za�atwili sobie prac�
na tamtejszym uniwersytecie.

Kilka tygodni dzieli�o mnie
od zamieszkania w Columbus.

Pami�tam ulotki,
kt�re le�a�y na biurku ojca.

Ze zdj�ciami m�odych ludzi
pe�nych nadziei.

Godzinami si� na nie gapi�am.

I chcia�am by� jak oni.

Wtedy� zamach stanu.

I plany si� zmieni�y.

I nasta� mrok.

I kolejni Amerykanie,

kt�rych pozna�am, byli z CIA.

Ci�ko pracowali,
by nagi�� nasz� wojn� do swoich cel�w.

Wtedy zrozumia�am,
�e s� dwa rodzaje Amerykan�w.

Jedni tak zdeterminowani,
by sta� si� lepszymi,

�e s�dzili,
i� ka�da forma rozwoju jest w ich zasi�gu.

I ci drudzy, potworni,
zdeterminowani, by mie� racj�.

Przekonani, �e ka�d� przemoc
da si� usprawiedliwi�,

by osi�gn�� sw�j cel.

Dop�ki nie dowiem si�,
jaki z ciebie Amerykanin,

za�o�� najgorsze
i b�d� chroni� przed tym m�a.

Co to?

Cztery skrzynie karabin�w M21.

Z celownikami.

Nie jestem taki, jak s�dzisz.

Nie jestem potworem.

Napisy: Karolina Kuczy�ska